11/30/2025

Same świetne okazje!

Same świetne okazje!

 

Końcówka listopada to od wielu lat istne szaleństwo w handlu. Przejęty został amerykański (?) zwyczaj i ostatni piątek listopada to "Black Friday" - dzień ogromnych promocji, obniżek cen i wyprzedaży. Nie wiem, czy na świecie jest to praktykowane - nie śledzę tego aż tak pilnie - ale w Polsce poszliśm o krok dalej! Co tam jeden dzień?! Piątek to za mało - jeszcze z tydzień by się zdało. 

Dlaczego Tyci Kraft nie wpisuje się w ten trend?! Powód jest bardzo prosty: w pracowni w sprawach sezonowych, świąt i okoliczności (prawie) nigdy nie jestem gotowa na czas! Podczas, gdy koledzy i koleżanki z branży już od września knują i tworzą ja zwykle budzę się kilka dni przed, publikuję za późno albo wręcz dzień po! No nie poradzę, że jestem twórczym nieogarem.

Drugi powód jest taki, że niekoniecznie podoba mi się ta idea wydawania pieniędzy tylko dlatego, że jest taniej i wszyscy tak robią...

MEGA OKAZJA!

Dlatego w tym roku namawiam do zmiany podejścia. Jak zwykle spóźniona, ale dobre rady się nie przeterminowują! ;) W tym roku polecam, by "Czarny Piątek" i cały ten okres był mega okazją do oszczędzenia 100%! Zróbmy przegląd tego, co mamy. Czy na pewno, naprawdę i koniecznie potrzebujemy czegoś nowego? Może uda się to kupić z drugiej ręki? A może nadmiar, który wypełnia nasze szafy da się podać dalej: sprzedać, oddać, podaraować komuś?

Niech ten czas będzie mega okazją do niewydawania pieniędzy!

A jak już koniecznie czujesz, że musisz coś kupić albo może akurat końcówka roku pokazała, że coś się zużyło, coś jest potrzebne to weź głęboki oddech. Nie po to, by rzucać się w głębinę super ofert i rabatów, ale żeby właśnie spojrzeć na wszystko z dystansem. Skoro wielkie "marki" oferują nam teraz takie rabaty, to czy przypadkiem nie robią nas na co dzień w bambuko? Może lepiej kupić coś w niewielkim sklepiku za rogiem. Albo swoimi zakupami wesprzeć małe lokalne pracownie, manufaktury, rękodzielników, twórców, artystów... Poszukaj wśród rzeczy z drugiej ręki. Po co płacić wielkim korpo skoro możesz podratować czyjś budżet.


PROMOCJA - ZA DARMOSZKĘ!

Wiem, że w Black Week wiele osób poluje na prezenty dla bliskich. Szukamy dobrych ofert, przeglądamy znane marki, chcemy upolować coś „premium” w niższej cenie. Ale… może w tym roku zamiast zasilać budżety wielkich sieciówek, warto spojrzeć w stronę tych, którzy tworzą naprawdę z serca?

Rękodzielnicy i małe polskie marki nie mogą konkurować ogromnymi rabatami. Za to mogą dać Wam coś, czego nie da się kupić ani przecenić: jakość, autentyczność i ogrom pracy włożony w każdy detal. Tu każdy klient jest traktowany tak samo, a każdy produkt jest tak ważny, jak osoba, która po niego sięga.

A jeśli akurat nie planujesz zakupów — możesz pomóc inaczej. Twórcy walczą nie tylko z kosztami materiałów, ale też z robotami algorytmów. Dlatego każdy komentarz, serduszko czy udostępnienie to dla nas pomoc i wsparcie, które Was nic nie kosztuje.

Niech zatem Black Week 2025 i w sumie każdy kolejny będzie super okazją do wspierania małych, a nie tych, którzy mają gigantyczne budżety na reklamy.

Dajcie znać, co o tym myślicie i czy korzystacie z ofert na Czarny Piątek. Ściskam. Magda :)

11/18/2025

DIAGNOZA: MULTIPOTENCJALNOŚĆ!

DIAGNOZA: MULTIPOTENCJALNOŚĆ!

Jak się dowiedziałam, że nie jestem głupkiem ze słomianym zapałem? 

Otóż przypadkiem, mili Państwo. Przy-pad-kiem! Na Instagramie się zdiagnozowałam, kiedy poznałam dziewczynę, która o tym gdzieś mimochodem wspomniała. Bo ona też się dowiedziała przypadkiem, że to, co świat z pogardą nazywa 'słomianym zapałem' w jej przypadku okazało się akurat multipotencjalnością! 

I tak od słowa do słowa, od artykułu do artykułu okazało się, że faktycznie: takie zjawisko istnieje i nie jest ono niczym wyjątkowym. Wręcz odwrotnie: jest dość powszechne, ale kto by się do tego przyznawał?! Wszak rodzaj ludzki ma to do siebie, że wszelkie odchylenia od normy łatwiej nam krytykować, niż wesprzeć słowem i uczynkiem drugiego człowieka, który nie może odnaleźć siebie w tym świecie. A do tego wszystkiego: tego się nie leczy! Nad tym można pracować, można to trenować i szukać kompromisów i równowagi, ale nie da się tego wyleczyć. Co za pech!

Jakie są objawy?

Wspomniane już wcześniej rozmaite zainteresowania często z odległych od siebie tematycznie dziedzin. I nie chodzi tu tylko o wiedzę samą w sobie lecz o działanie, doświadczanie, bycie w tych zainteresowaniach całym sobą. Cóż z tego, że czasem / często tylko na chwilę?! Kolejny: trudności z podejmowaniem decyzji szczególnie w kwestii wyboru tzw. 'ścieżki kariery'. Zaczyna się już w szkole od rozmaitych zajęć dodatkowych, później pojawia się problem z wyborem kierunku w liceum i na studiach. Bo czy w ogóle jest sens na nie iść i tracić tyle lat, skoro i tak zaraz zmienię zdanie?! I na koniec problemy z samooceną. O tak! Świat nie lubi niezdecydowanych, rozpierzchniętych życiowo. "Weź się ogarnij i zdecyduj! Zostań specjalistą w jakiejś dziedzinie."

Już słyszę, jak mówicie: 'to normalne. Każdy tak ma!' No pewnie, że każdy. Ale nie każdy po podjęciu decyzji odczuwa pustkę i tęsknotę za tym, czego nie wybrał. Ten głód zmian, poznawania nowego. Nie każdy potajemnie będzie robił pewne ruchy, by sabotować swoją decyzję, a wszystko po to, by coś znowu zmienić w swoim życiu, podjąć nowe wyzwania!

A jak jest u Ciebie?



11/09/2025

Świątecznie już od września (?)

Świątecznie już od września (?)

No to zaczęło się. Po Halloween, albo jeśli ktoś woli po Wszystkich Świętych bożonarodzeniowa petarda zostaje odpalona i sypie wszędzie iskrami z gwiazdek, bombek i małych Mikołajków ;) Tak przynajmniej było do tej pory. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy już na przełomie września i października zobaczyłam w internecie i w sklepach (!) pierwsze świąteczne ozdoby. Czy to już nie jest lekka przesada?! Przez takie wczesne świąteczne akcenty ten faktycznie świąteczny czas w grudni traci na uroku. I ja rozumiem "Team xmas" w listopadzie, że dynie do pudeł, a Elf wskakuje na półkę i pieczemy pierniczki, ale bez przesady: NIE WE WRZEŚNIU! 


Lubię różnorodność

Kto mnie trochę zna, ten wie, że rutyna to nie u mnie ;) Muszę próbować różnych wzorów, a do tego szkoda mi każdego skarwka tkaniny, filcu, wstążki. Dlatego często powstają dekoracje w pojedynczych egzemplarzach. Oczywiście najczęściej je rozdaję, bo ręcznie szyte drobiazgi nie przebiją ceną tych z marketu. A na jakość niestety ludzie często nawet nie zwracają uwagi. W końcu to tylko na Święta...


Ale z drugiej strony ogromną satysfakcję sprawia mi to, że przekazuję te haftowane gwiazdki i choinki, serduszka ze świąteczną tasiemką i gwiazki z bawełny w groszki na kiermasz świąteczny do szkoły syna, albo na aukcje charytatywne. 


Świąteczny klimat na zamówienie

Ale jeśli Ty masz ochotę na dekoracje, które powstają z myślą o pięknie świątecznego klimatu to zapraszam. Możesz zamówić gwiazki z tkaniny bawełnianej: takie tradycyjne, albo takie pięciokątne. A może masz ochotę na proste serduszka, haftowane gwiazdki lub choinki, to napisz do mnie*. 




 
* zamówienia w 2025 roku przyjmuję do 16 listopada.

10/29/2025

Fotografia produktowa - jeden z elementów identyfikacji wizualnej

Fotografia produktowa - jeden z elementów identyfikacji wizualnej


Utrwalanie obrazów i chwil jeszcze nigdy nie było tak proste. Cyk! I już można publikować, wrzucić do sieci, zbierać lajki. Dla tych jednak, co wykorzystują zdjęcia w swojej pracy jasne jest, że nawet zdjęcie, które pozornie wygląda na spontaniczne w rzeczywistości jest przemyślane i zaplanowane niemal w każdym szczególe. Dla osób, które w Internecie budują swoja markę bez względu na to, co jest "produktem" zdjęcia są narzędziem.

Zdjęcia muszą sprzedawać, budować zaufanie i opowiadać historię.

Owszem - nadal używa się zdjęć na białym tle. Tak zwane "packshoty", czyli zdjęcia produktów na neutralnym, jednolitym tle to nadal podstawowa wymagana forma prezentacji produktów na wielu platformach sprzedażowych. Ale przcież nie każdy twórca sprzedaje przez pośredników.Wielu z nas sprzedaje poprzez social media, a tam sprawa ma się nieco inaczej. 

Tam budujemy swój mały świat, wizerunek zgodny z naszą wizją, a czasem nawet z nami samymi. Czas, bo nie zawsze jest to jednoznaczne. Wielu z twórców stosuje bowiem chwyty, które maja podkreślić charakter ich marki. Beże i spokojne kolory zarezerwowane są dla kobiecych welness. Czarny ze złotem - marki premium. Pastelove kolory - marki dla dzieci. Kolory ziemi - marki eko. I tak dalej. Oczywiście są tacy, którzy odstępują od tych zasad, ale idąc za powiedzeniem "klient kupuje oczami" często zabiegi z kolorami, fontami i sposobem prezentacji mają ten JEDEN cel: sprzedać!


Ale żeby osiągnąć ten jeden cel nie wystarczy "cyknąć fotkę". Ważna jest jakość tego zdjęcia i przesłanie, jakie zdjęcie za sobą niesie. Jakość? Wiadomo: ostre i wyraźne, przemyślana kompozycja. Czasem bylejakość też może zadziałać pod warunkiem, że dobrze ją sprzedamy. I tu przechodzimy do tego przesłania: bo zdjęcie to nie tylko produkt, ale historia. Pokazanie go w kontekście codzienności, w użyciu. Działanie na wyobraźnię. Zdjęcie również manifestuje wartości marki. Zatem można śmiało powiedzieć, że zdjęcia produktów to wizytówka marki i twórcy.

Znaczenie własnego stylu w fotografii produktowej

Przez lata próbowałam robić zdjęcia różne. Marzyłam nawet o karierze fotografa, ale nie wyszło. Nie wnikajmy już... Ostatnio też przekonałam się, że dawniej ignorowałam zupełnie rolę fotografii w komunikacji z moją społecznością. Przeglądając stare zdjęcia załamałam się nad ich formatem, ostrością i dodanymi elementami graficznymi. Ale może na ten temat spuśćmy już zasłonę milczenia - minuta ciszy... i lecimy dalej. 

Teraz staram się BARDZO, żeby moje zdjęcia przyciągały uwagę. Współpracując z ludźmi przekonałam się, że moja wiedza i umiejętności wcale nie są takie bez znaczenia i bez wartości. Na swej drodze spotykam wręcz fotorafów, których ujęcia wcale nie są dużo lepsze od moich, ale za to oni sami mają zwyczajnie więcej pewności siebie.


I nie bez znaczenia jest styl! Wyróżnia Cię on na tle konkurencji, buduje Twoją wiarygodność i wzmacnia tożsamość marki. Robiąc zdjęcia w określonym stylu ludzie zaczynają rozpoznawać Twoją markę po zdjęciach. Niemożliwe? A jednak! 

Przekonałam się o tym na sobie. Kiedyś zwrócono mi uwagę, że moje zdjęcia są chaotyczne, za dużo się na nich dzieje i że są zbyt kolorowe. Ale od mojej społeczności wiem, że niektórzy już poznają moje zdjęcia na feedzie i po prostu wiedzą, że to Tyci Kraft. W moim odczuciu - ponieważ zdjęcia są wizytówką marki - powinny właśnie oddawać jej charakter. Jeśli moja marka to wzory i kolory, radość i wyciąganie z nas wewnętrznego dziecka to moje zdjęcia powinny oddawać ten własnie klimat!


Lubię zdjęcia zarówno jasne, jak i w kliamcie 'dark mood'. W zależności od produktu szaleję z kolorami lub idę w delikatniejsze tło i dodatki. Nie poradzę nic na to, że osobiście nie jestem fanką zdjęć na jednolitym tle. Dla mnie zwyczjanie CZEGOŚ im brakuje, wieje jakby lekko nudą...

Podziwiam ludzi, którzy potrafią budować tło plamami jednolitego koloru. Czasem oglądam zdjęcia zza kulis sesji produktowych, kiedy fotograf układa brystol w dwóch kolorach, a efekt na zdjęciu jest po prostu WOW! Ja na razie cały czas próbuję, eksperymentuję. Ale większość moich zdjęć ma już ten pewien klimat, ma już swój styl.

Co podpowiedziało w tym temacie AI? "Spójność wizualna świadczy o dbałości o szczegóły i profesjonalnym podejściu do marki. Klienci łatwiej zapamiętują i ufają marce, której komunikaty są uporządkowane i estetyczne."

Warto zatem zadbać o zdjęcia. Nie publikować "na gorąco", bo już koniecznie teraz, zataz chcę się pochwalić. To wrzuć do relacji, która po dwudziestu czterech godzinach zniknie i nikt już jej nie będzie pamiętał. W treściach, wpisach, w sklepie dbaj o jakość! Eksperymentuj. Jakie tła, kolory, klimat będą odpowiednie dla Twoje marki, Twoich produktów i dla Ciebie. Pamiętaj: marka to TY. Jeśli nie gra Ci wizerunek Twojej marki - nie będziesz wiarygodn_ w działaniu. Próbuj. Nie stać Cię na profesjonalistę, sprzęt? Zacznij w domu!* Budując styl zdjęć, grafik, wypowiedzi budujesz wizerunek marki i tworzysz tak zwaną "identyfikację wizualną marki". Będę jeszcze o tym pisać - nie przegap kolejnych porad praktyka ;)


*Więcej o zdjęciach w warunkach domowych >>TU<<

10/25/2025

PO CZYM POZNAĆ MULTIPOTENCJALISTĘ?

PO CZYM POZNAĆ MULTIPOTENCJALISTĘ?


Na wstępie pragnę wyjaśnić, co się tutaj wydarza. Otóż w związku z tym, że ja często zmieniam zdanie, podejmuje decyzję, a potem uznaję, że samo jej podjęcie już jest wykonaniem zadania i tak dalej, i tak dalej... postanowiłam tym razem, że muszę zminimalizować liczbę miejsc, w których publikuję i lepiej skupić się na dziesięciu niż na 15. Szykujcie się zatem, proszę na wpisy o multipotencjalnych perfekcjonistach, prokrastynacji i identyfikacji wizualnej, a także na starsze zdjęcia i projekty graficzne. 

To tyle tytułem wyjaśnienia, przejdźmy zatem do rzeczy.

O multipotencjalności człowieka świadczy fakt, że posiada wiele różnych zainteresowań, pasji i zdolności. Może to obejmować totalnie różne dziedziny życia, a może skupiać się bardziej na jednej dziedzinie - wciąż jednak osoba taka poszukuje, próbuje, czuje potrzebę poznawania i zgłębiania nowych tematów.

O tym, że sama jestem multipotencjalistkom niech świadczy moje CV oraz blog, który prowadzę od 2010 roku. Nie wierzycie? Zapraszam do podróży przez niniejszego bloga 😁 Sama byłam w szoku ile różnych, różnistych prac oraz wpisów mam na swoim koncie. Nie miałam sumienia go kasować, ale porzuciłam go z braku czasu i weny... Na fali ostatnich zmian - zmieniłam zdanie: postanowiłam go reanimować, nadać mu nowy wygląd, wrócić do publikowania wpisów...

Ten blog to podróż sentymentalna. Obejmuje on właściwie całą moją drogę twórczą. To podróż przez rozmaite techniki, tematy DIY, a nawet jakieś próbki pisarskie 😉 Można zauważyć zmiany nazw i mojego stylu pisania, fotografowania, tworzenia... Są wpisy, że to definitywny koniec! A po chwili, że może jednak nie, że tak właściwie to ja kocham to, co robię i spróbuję raz jeszcze, bo mam nowy pomysł! (Czy ja już o tym nie wspominałam we wstępie? ;)) I tak własnie jest: zamykam Fundację, mówię koniec i cześć, ale w głowie już tworzy się plan odbudowy pracowni i po jakimś czasie jednak zmieniam zdanie... Tak też wygląda życie osoby multipotencjalnej...

I na koniec suchar: jeśli za każde "weź się zdecyduj. Musisz się określić!" dostawałabym złotówkę, to już bym miała budżet na mój wymarzony butik 😉 

10/16/2025

Dziergam w kolorze

Dziergam w kolorze


Jak zawsze wszystko zaczęło się od potrzeby. Potrzebna jest czapka - dziergam! Potrzebna jest w innym kolorze? Pytam: w jakim? Pierwszą czapkę wydziergałam dwa razy, bo kolega, który ją u mnie zamówił - zgubił. Dlatego dziergałam drugi raz. Potem dziergałam dla siebie i sprzedawałam, bo coś mi nie pasowało. Dziergałam dla syna. I znów na sprzedaż... I tak to szło...

A o co chodzi z tymi czapkami? Otóż mnie osobiście chodziło o to, że miałam problem znaleźć czapkę, która będzie spełniała kilka wymagań.

Ciepła, ale nie za ciepła.

To było pierwsze wymaganie, bo chodzi o to, że ja czapkę noszę od dnia, kiedy temperatura zbliża się w okolice 10 stopni. Ja po prostu nie lubię marznąć i lubię mieć czapkę. Ale wiadomo - nikt nie lubi się pocić. Dlatego zależało mi na czapce - smerfetce, ale też takiej, żeby można ją było zawinąć i dzięki temu uzyskać grubszą warstwę na te chłodniejsze dni. 

Dobrze się w niej czuję.

Model, splot, rozmiar. To wszystko ma znaczenie. To wszystko wpływa na to, że dobrze się w niej czuję bez względu na to, jak ją noszę i do jakiej stylizacji ją zakładam. Dla mnie jest uniwersalna i zarazem idealna. 


Wyróżnia się spośród tłumu.

No i to jest trzeci warunek, który czapka spełnia. Wyróżnia się KOLOREM! Wybieram intensywne kolory, bo szarych, czarnych, beżów i khaki mam już po kokardę! Lubię to, że czapka rzuca się w oczy, a jednocześnie jest przecież taka zwyczajna. 

A Wy co o niej myślicie? A może macie ochotę na swoja własną? Bo dziergam je na zamówienie. Jeśli chcesz wiedzieć więcej - napisz do mnie.






9/14/2025

Ubrania od nowa

Ubrania od nowa

 

Po wielu miesiącach zastanawiania się, planowania, sięgania po koszulę i odkładania jej na miejsce z myślą: "to się nie uda" postanowiłam spróbować... Nowy projekt w końcu ujrzał światło dzienne, a rok później trafił do oficjalnej sprzedaży! Przedstawiam Wam "Ubrania od nowa - Shirt Happens".

A od poczatku?

Proszę bardzo. W ciucholu trafiłam na wielką koszulę męską: białą w błękitne motyle. Wzór uroczy, ale chyba nikt jej już nie chciał, bo wisiała podczas wyprzedaży za złotówkę. Wzięłam z zamiarem "przerobię". Miała kilka pomysłów, ale mało odwagi. Bałam się, że znowu to będzie niewypał i tylko stracę czas. Dlatego koszulę wiele razy brałam do ręki, przymierzałam na siebie, rozpatrywałam zmiany i odkłądałam. Czasem to wydawało mi się zbyt proste, by mogło wypalić. Innym razem zbyt trudne, żeby mogło się to udać MNIE. I w końcu pewnego dnia pod koniec lata 2024 wzięłąm nożyczki i uznałam: "niech się dzieje!". I już tego samego dnia na popołudniowy spacer rodzinny szłam w nowej koszuli. 

Moim zdaniem wyszła świetnie: oversize sprawiał, że czułam się w niej swobodnie mimo tego, że koszula wyszła dość krótka. Falbana, bufki przy rękawach i kokardki (które ja nosiłam na plecach) dodawały jej dziewczęcego uroku. Koszula zbierała pochwały od osób postronnych, więc uznałam, że eksperyment zakończył się sukcesem - mogę je zacząć szyć.

Ale potem nie było czasu i przestrzeni na kolejne sztuki.

Minął prawie rok od uszycia koszuli, kiedy w moje ręce trafiły kolejne męskie koszule, które aż prosiły się o przeróbkę. Drobne kwaituszki, kolorowe łączki i duże rozmiary - wprost idealne na moje przeróbki. I trafiła się też świetna okazja, by je zaprezentować światu tak jeszcze bardziej! Targi Rzemiosła WZORY w Krakowie, na które jechaliśmy z Fundacją.


Przygotowania dość mocno mnie pochłonęły, ale udało mi się uszyć jedną koszulę i postanowiłam pozegnać się ze swoją w motyle. Obie koszule bardzo się spodobały. Kolekcja otrzymała swoją nazwę "Shirt Happens" - trochę żartobliwie, trochę z przekąsem. Jak wszystko w pracowni ;) A koszule do przerobienia po prostu czasem się przytrafiają.

Basic czy Ruffle?

W zasadzie każdą koszulę da się przerobić. Nie z każdej uzyska się jednak efekt, o który mi chodzi. Shirt Happens to koszule luźne, oversize'owe, ale i tak kobiece! Czasem zostają guziczki. Czasem koszula dostaje uroczy okrągły kołnierzyk. Ale bufki przy rękawach to już must have każdej z nich.

Wiedząc jednak, że nie każda kobieta kocha falbany powstały dwa modele: Basic - z prostym dołem i Ruffle z baskinką. 


Można je dowolnie stylizować i idealnie sprawdzą się o każdej porze roku. Latem można założyć ja na top lub bikini, a zimą na long sleeve. Pasują do dżinsów, spódnic szortów. Widziałam je na różnych kobietach i u każdej widziałam uśmiech. Sprawdź sama, jak to działa ;)

To jeszcze nie koniec!

Koszule powstają w pojedynczych sztukach. Dropy są rzadko, ale koszule są dopracowane i idealnie odszyte. A koszule to dopiero poczatek. Bo dawno, dawno temu marzyałm o tym, by szyć ubrania, ale fakt był taki, że nie umiałam. Zaczęłam więc szyć torby i uznałam, że przecież akcesoria też są potrzebne. Teraz mam w głowie pewien plan, a co dla mnie ważne - czuję się z nim bardzo dobrze. Dlatego robię miejsce - dosłownie i w przenośni - w sklepie, w głowie, w pracowni, w planach... Trwa wyprzedaż, a ja mam stertę nowych projektów do ogarnięcia. I jak tylko skończę pisać projekt dla Sumy, biorę się za nie i mam nadzieję, że się Wam spodobają!



Ściskam serdecznie, 
Magda






Copyright © Tyci Kraft , Blogger