Dziś będzie wpis rodzinny, dlatego z góry, jak to powiedział Hugh Grant w filmie Love actually: 'przepraszamy za fuszerkę'.
Tytuł wpisu to cytat zapożyczony z bajania Małego Człowieka ;) Zdjęcia wykonała niezastąpiona szyda w naszym gospodarstwie - Mr. T. Całą resztą zajęłam się JA! A tak w ogóle to będzie dziś wpis o czapce.
Czapkę zamówił kolega Mr. T. - Bażej. Bażej dał bardzo konkretne wytyczne: ma być czarna, ma być na zimę i ma być smerfetka ;) Jako, że z szydełkiem nie jestem zbytnio za pan brat, to wyszukałam odpowiednią instrukcję na YT cudownej Kobiety - autorki kanału szydełko. Ale nie byłabym sobą, gdybym ot tak po prostu zastosowała się do wskazówek. Pomyślałam bowiem, że Bażej chłop postawny, to i czapka musi trzymać proporcje ;) Dodałam więc kilka oczek. Poza tym zmieniłam ścieg: miałam obawy, czy wyraźny prążek ze wzoru przypadnie do gustu Zamawiającemu, a poza tym proponowany ścieg wydał mi się 'zbyt przewiewny' jak na zimową czapkę. Tak jako próbowało być mądrzejsze od kury i spędziło dwa dni na dzierganiu. Przez cały czas pozostawałam jednak lekko niezadowolona z efektu. Na szczęście w porę się opamiętałam ;) Kiedy zszyłam gotową czapkę bardziej przypominała kornet zakonnicy niż czapkę smerfetę ;) Na szczęście nie uwieczniłam tego zdarzenia.
Potem spróbowałam zrobić dokładnie według wzoru. Po kilku rzędach doszłam jednak do wniosku, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie wiem, czy to kwestia innej włóczki, a może źle dobrałam szydełko (miałam nieco cieńsze niż zalecał producent włóczki), ale to, co wychodziło spod mojego szydełka nie podobało mi się wcale a wcale ;)
I teraz będzie kolejny dowód mojej szydełkowej ignorancji. PRZEPRASZAM! Nie mam pojęcia, czy ścieg, który zastosowałam ma jakąś nazwę... ;) Podczas podroży po blogach zobaczyłam go u jednej z rękodzielniczych artystek - kolejne przepraszam: nie pamiętam u kogo to widziałam :/ Jak to działa? Podstawą są słupki. U góry powstaje ten warkoczyk. Kolejny rząd 'wbija się' w to dalsze oczko warkoczyka. Jasne? Nie? Nie umiem tego jaśniej... ;) Ale może znajdzie się tu jakaś Szydełkowa Mistrzyni, która wie, o co chodzi i jak to się nazywa... :) Najważniejszy jest jednak efekt końcowy, który spodobał się Bażejowi.
Ach te kurze łapki ;) Zdjęcia poruszone, prześwietlone, modelka do bani, ale widać, jak wygląda czapka :) Przyznam, że mi samej niezmiernie się podoba i gdyby nie chwilowa niechęć do szydełka, to już bym dziergała podobną dla siebie :)
Na dziś to będzie wszystko :) Pozdrawiam wraz z całą mą twórczą Rodzinką :) PA!
Czapka wyszła super! Nic dziwnego, że Błażejowi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że dałaś radę i nie zniechęciłaś się po początkowych niepowodzeniach. Ja chyba nigdy nie sięgnę po szydełko, bo fatalnie szło mi w gimnazjum na zajęciach. :D
~Weronika
może kiedyś jednak spróbujesz - podobno szydełko ma działanie terapeutyczne i uspokaja ;) gorzej, jak Ci coś nie wyjdzie :/ wtedy spokój diabli biorą ;) a ja właśnie mam to do siebie, że uparta jestem jak diabli ;) więc spokój niewzruszony i oczko za oczkiem, a raczej słupek za słupkiem... ;) BYŁO WARTO :)
UsuńJa też jestem zauroczona czapą! Świetnie wyszła:) Bardzo lubię take klimaty:) A z szydełkiem muszę się chyba przeprosić...kiedyś lubiłam, dziś brak czasu, ale tęsknota została:))) Dobrego tygodnia:)
OdpowiedzUsuńkonie się przeproś :) ja nie jestem wielką fanką, ale od czasu do czasu coś wydziergam i jest wtedy mega satysfakcja :) pozdrawiam cieplutko :)
UsuńAle się narobiłaś kobieto! :) Ja na szydełku kiedyś tylko dready próbowałam sobie zrobić. Pamiętam, że siostra coś tam faktycznie podziałała. Ale szybko to u nas minęło. W każdym razie podziwiam! <3 Piękny efekt końcowy. :D
OdpowiedzUsuńdzięki ;) miło, że podoba się nie tylko mnie ;) pozdrawiam
UsuńPS: też kiedyś próbowałam dziergać dredy szydełkiem! :D
Wygląda to super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
Usuń