4/14/2021

Domowe sposoby na fotografię

Moje doświadczenia z fotografią przeszły już niemal do legendy. Próbowałam być fotoreporterem w lokalnej gazecie. Próbowałam sił w sesjach rodzinnych i indywidualnych, ale takich w stylu reportażu. Chciałam być jak Pan Grzegorz Skowronek. Chwytać chwile i uwieczniać na zdjęciach życie. Jakoś mi to nie szło. Brakowało mi odwagi. Brakowało pewności siebie. Uznałam w końcu, że chyba się do tego nie nadaję. Kocham fotografię. Nadal robię sporo zdjęć. I to nie po to, żeby błyszczeć na social mediach. Uwielbiam zdjęcia mojego syna. Ale zawodowo - odpuściłam. 

I wtedy zaczęłam tworzyć swoją markę. Wyroby trzeba ładnie pokazać Klientowi. Nie stać mnie na profesjonalne sesje, więc jak to się mówi: "robim, co mogiem" ;) Rozpoczęłam nierówną walkę z fotografią produktową. Jaki jest wynik tej walki? Jest nieźle – na moją korzyść oczywiście. Nie zawsze moje zdjęcia, to petardy. Ale jestem z nich zadowolona. 

Jak udało mi się przejść od "naaaaaah…!" do "jest nieźle"? Mam swoje sprawdzone chwyty, które zaraz Ci zdradzę.

Ważna jest miejscówka (?)

W plenerze mam kilka sprawdzonych miejsc blisko domu. Jeśli mam taką możliwość - angażuję Męża do pomocy przy sesji. Ale w plenerze głównie improwizuję.

W domu mam wypróbowaną miejscówkę koło okna balkonowego. W razie ostrego słońca przysłaniam okno białą tkaniną (prześcieradłem, obrusem), która rozproszy światło, ale nie robi głębokich cieni.

Ile trwa sesja? 

Na sesje zwykle przeznaczam cały dzień. Przygotowanie się do sesji w plenerze, lub przygotowanie stanowiska w domu zajmuje trochę czasu. Potem robię zdjęcia. Im więcej ujęć, tym lepiej. Będzie w czym wybierać. Przy okazji wrzucam też kadry zza kulis na Instagram. To wszystko trwa, a ja nie chcę "gonić". Daję sobie czas.

"Zacznij z tym, co masz!"

To zdanie brzmi w mojej głowie, jak mantra, jak przykazanie dla każdego, kto tworzy własny biznes. Dlaczego to takie ważne? Podam Ci przykład: kiedy zakładałam firmę nie mogłam się doczekać, kiedy przyjdą tła. Kupiłam profesjonalne, winylowe. Byłam przekonana, że ułatwią mi życie. Byłam pewna, że z nimi moje zdjęcia będą już tylko super - ekstra. Okazało się jednak, że akurat te tła nie za bardzo nadają się do fotografii produktowej. Jakość ich wydruku była średnia, a do tego odbijały światło, co zdecydowanie nie wyglądało dobrze na zdjęciach moich wyrobów. Nie byłam zadowolona z efektu. 

Dlatego teraz jako tła używam ciemnej tkaniny lnianej. Mam kolekcję apaszek, które przełamują jednolitą plamę tła. Wzorami i kolorami tworzę odpowiedni klimat. Używam tkanin, swetrów i obrusów.

Co jeszcze? Ja nie mam za wiele miejsca, więc pod łóżkiem w pudełku po butach trzymam drobne rekwizyty: koraliki, koronki, kamyki, patyki. Do tego mam starą złoconą ramę, kwietnik - kratkę, skrzynkę drewnianą znalezioną na śmietniku, wiklinowy koszyk. 


Wykorzystuję owoce i warzywa, które akurat mam w domu. Ze spaceru przynoszę rośliny, liście, chwasty. Czasem nawet wożę ze sobą nożyczki, żeby coś uciąć. Dodam, że oczywiście nie dewastuję klombów i nie łamię gałęzi. Wiem, że spora część osób zajmujących się fotografią bardziej profesjonalnie po prostu kupuje rośliny w kwiaciarni. Mnie trochę szkoda kasy, więc korzystam z darów miejscowych trawników i zarośli. 


Mój sprzęt foto

No i tu mamy wstydliwą nieco sprawę. Bo ja wszystkie moje zdjęcia robię telefonem. Mam aparat: ma on już swoje lata i wady... Ale mam do niego nawet zewnętrzną lampę błyskową. Mam też gdzieś namiot bezcieniowy. Ale wszystko to mnie osobiście tylko przeszkadzało, zabierało czas i miejsce na spontaniczne ujęcia. Moje zdjęcia mają być ładne, ostre, kolorowe. Kropka.

Czy nie chciałabym mieć nowego aparatu? Jakiejś cyfrówki, lustrzanki czy coś-tam, coś-tam? No jasne, że bym chciała. Ale nie mam na to kasy, a pisząc projekt – przegapiłam dobrą okazję, żeby zaopatrzyć się w nowy sprzęt. A w moim przypadku sprzęt nie jest najważniejszy.

Rach-ciach-publikuję!

O darmowych programach do edycji zdjęć już Wam kiedyś pisałam. Na końcu wpisu wkleję linki dla przypomnienia. Jest też wiele aplikacji do edycji zdjęć bezpośrednio na telefonie. Tu nie mam rozeznania. Kiedyś próbowałam kilka aplikacji, ale często darmowe wersje są mocno okrojone. Wiele osób poleca aplikację Adobe Lightroom, ale ja jednak wolę ogarniać zdjęcia na komputerze. A do szybkiej edycji wystarczają mi funkcje dostępne w telefonie lub na Instagaramie.

A jak usprawnić sobie pracę przy publikowaniu? Ja mam swój system perfekcyjnie zorganizowanej pańci od wszystkiego. Zdjęcia mam pogrupowane w folderach na każdy miesiące. A w tych folderach mam kolejne foldery: co na www, co na Instagram i jak dobrze pójdzie, to też coś na bloga. Zdjęcia od razu przygotowuję w odpowiednim formacie. Raz w miesiącu w Canvie przygotowuję zdjęcia na Pinteresta. Nie przepadam za planowaniem postów na Instagram, dlatego rzadko przygotowuję te wpisy „na przód”. Ale przynajmniej mam gotowe fotki. 

Podsumowując:

Ponieważ zdjęcie nie jest moim produktem, to sprzęt i profesjonalne rekwizyty nie mają większego znaczenia. Jasne, że chyba trochę głupio wyglądałoby, gdybym na sesję z klientem przyszła ze swoim telefonem. Ale moimi jedynymi modelami jest mój Mąż lub Syn. Wszystko to, co mam pod ręką wystarczy, żeby cyknąć zdjęcia potrzebne mi na stronę sklepu, czy na Instagram. 

I pamiętaj: "zacznij z tym, co masz". Nie potrzeba wiele, by robić to, co lubisz. I nie ważne, czy chodzi o fotografię, czy o coś innego. Po prostu zacznij. A na koniec w bonusie zostawiam Ci zdjęcie mojej asystentki. 


 

I jeszcze obiecane linki:

1. Darmowe programy do edycji zdjęć: CZĘŚĆ 1 oraz CZĘŚĆ 2

2. O tym, kiedy i jak po raz pierwszy zrozumiałam, że dobre zdjęcia to podstawa TUTAJ



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger