1/06/2025

Chciałabym napisać książkę


Od dwóch lat marzę o napisaniu książki. Pierwsze kłamstwo. O napisaniu książki pierwszy raz pomyślałam bowiem w wieku nastu lat, kiedy przeczytałam lekturę szkolną "Ten Obcy" Jurgielewiczowej, a potem wszystkie inne jej tytuły. Pomyślałam wtedy, że skoro z tak prostej historii ona mogła napisać książkę, która w dodatku stała się lekturą to niby ja nie dam rady z moją wyobraźnią?! Skończyło się to jednak pisaniem pamiętnika z taką ilości szczegółów, detali i opisów sytuacji, że na ilość tych opisów na kartkę kwadratową mogłam spokojnie konkurować z Sienkiewiczem - pomijając oczywiście jakość i warsztat słowny. Jednak napisanych przeze mnie tomów nikt nigdy nie przeczytał.

Drugi raz o napisaniu książki pomyślałam, kiedy po studiach trafiłam na staż do lokalnej gazety, a Kolega od składu powiedział, że to co piszę to "całkiem dobre to jest". I uwierzcie mi - w jego ustach był to niewątpliwie komplement, którego nie doczekał w redakcji nikt poniżej naczelnej. Kolega był starej daty niespełnionym dziennikarzem. Uważał, że dziennikarzem są tylko ci, którzy skończyli dziennikarstwo ewentualnie filologię polską, a on nie skończył. Dlatego mimo, że władał piórem, jak muszkieter szpadą, to był 'tylko' panem od składu. Dlatego tym bardziej jego zdziwienie wywoływał fakt, że takie dziewczę, jak ja, po pedagogice umie nawet całkiem nieźle pisać. I dlatego tym bardziej jego komplement był dla mnie tak ważny. I to właśnie wtedy po raz kolejny obudził się we mnie pisarz. Skończyło się na pisaniu bloga i kilku opowiadaniach o mrocznym klimacie i fabule wyrwanej z kontekstu. W dodatku czytane po czasie wydawały mi się infantylne, a nawet wręcz żałosne.

Przez kolejne lata jakoś tak samo wyszło, że nie weszło to na wyższy poziom. Początki bez końca. Środki bez pomysłu na całą resztę fabuły. Sceny dokładnie opisane, ale wyrwane z kontekstu. A kto wyda opowiastki z dupy, bez początku, końca i sensu?

Czasem przed zaśnięciem przychodziły mi do głowy świetne pomysły, które już w myślach ubierałam w całe zdania gotowe do zapisania. Powstawały z tego kolejne początki, których nigdy nie udało mi się zapisać, albowiem zasypiałam, a rankiem nie byłam w stanie powtórzyć błyskotliwych fraz. Puf! Uleciały.

Ostatni raz o napisaniu książki pomyślałam na spotkaniu autorskim z moją ulubiona pisarką. Paradoksalnie pomyślałam o tym akurat wtedy, gdyż czytam wszystkie napisane przez nią książki i myślę sobie, że ja bym tak nie umiała. Myślę sobie, że ja to tak bez humoru i polotu piszę, i jeszcze do tego trzeba być konsekwentnym w pisaniu i robić research, żeby z siebie nie zrobić głupka. Ale jednak chciałabym spróbować. Miałam już nawet pomysł na lekki romans z przygodami, młoda dziewczyna, rozczarowania miłosne, świetna kariera i bad boy w tle. A potem w książce innej mojej ulubionej autorki przeczytałam, że każda początkująca pisarka tworzy główną bohaterkę z cech, jakie sama chciałaby posiadać: jest ładna, mądra, zdolna, lubiana, zawsze zachowuje się adekwatnie i przeżywa przygody, o których autorka może tylko pomarzyć. Dlatego kreuje tę postać i jej świat. No i musiałam porzucić swój pomysł.

Od lat marzę o napisaniu książki. Mam w szufladzie kilka rozdziałów bez powieści, drugie tyle początków bez rozwinięcia i końca oraz kilka lekko żenujących opowiadań. Może jakbym to poskładała w całość, to by się chociaż jakiś zbiór opowiadań skomponował?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger