Po tym jak opadł entuzjazm, pierwszy zachwyt i fascynacja. Po
tygodniach użytkowania - testowania mojego kaptura mam ochotę go pociąć i
przerobić, i z zazdrością patrzę na kaptury, które uszyłam na zamówienie moich cudownych Klientek. Zagłębiając się bowiem w detale doszłam do oczywistego faktu, na
który w euforii tworzenia wymarzonego komina z kapturem nie zwróciłam w ogóle
uwagi, że wykrój przygotowany przez Jana Leśniaka, to komin, który jest tak
wyprofilowany, że jak pizga po głowie, to można sobie go trochę na łepek
naciągnąć. Jasne? Jasne! A ja raczej marzyłam o kominie z prawdziwym,
pełnowymiarowym kapturem! Patrząc na zdjęcia pod tutorialem zdaje się, że
różnicy wielkiej nie ma, a jednak! Że jednak JEST różnica pomiędzy tymi dwoma modelami
przekonałam się dopiero w trakcie użytkowania.
Model uszyty według wspomnianego tutorialu ma
dla mnie dwie wady:
1. trudno się go zakłada – część z kapturem niewiele różni
się od całej reszty, więc czasem w pośpiechu założę „tył na przód” lub „do góry
nogami”.
2. część z kapturem jest dość płytka, przez co kiepsko się
trzyma, kiedy dodatkowo mam czapkę, no i stale mam prywatny problem z tym, że kaptur dziwnie się układa. Żeby była jasność: podczas szycie zrobiłam drobny błąd,
który mógł mieć wpływ na efekt końcowy, ale wymiary
i cała reszta się zgadza, więc…
W zasadzie od razu głosiłam i pisałam – dokładnie TU, że planuję zmienić
kształt kaptura. Dlatego, kiedy Psiółka zapytała, czy już nad tym pracuję
odrzekłam: oczywiście! I następnego dnia zasiadłam do rysowania własnej formy.
Było to naturalnie poprzedzone googlowaniem inspiracji przez pół nocy, ale w
końcu powstała moja własna forma na komin z kapturem.
Pierwsze kominy powstały z myślą o zimie. No wiecie: mróz,
śnieżyca i ogólna zawierucha. Dlatego sam kołnierz jest dość wysoki i gruby, a
kaptur dość głęboki. Powstały z połączenia grubej dzianiny i weluru. W ten sposób super otulają szyję i są cieplusie, dobrze trzymają się na
głowie nawet w kompilacji z czapką i przede wszystkim są piękne! Niestety zimy
nie było, więc mega ciepły komin nie przydał się aż tak bardzo…
Dlatego powstała też wersja wiosenna: cieńsze dzianiny i do tego KWIATY! Można nosić na dwie strony, więc co, kto lubi…
Cieszę się, że podjęłam się próby uszycia komino-kaptura dla siebie. Zdobyłam nową umiejętność. Nie jestem wynalazcą komina z kapturem, ale sprawdziłam cudzy wykrój i wiedząc, co mi nie pasuje - stworzyłam własny model.
No i tak to wygląda. Następnym razem napiszę Wam o czymś nowym, ale starym i może mi się nawet uda pokazać nowe uszytki inspirowane torbą z jeansów, o której pisałam TU. To co - zajrzycie? ;) Pozdrawiam i do następnego, PA! :*
Komin z kapturem dostępny w sklepie w zakładce Misz-masz :)
Dlatego powstała też wersja wiosenna: cieńsze dzianiny i do tego KWIATY! Można nosić na dwie strony, więc co, kto lubi…
Cieszę się, że podjęłam się próby uszycia komino-kaptura dla siebie. Zdobyłam nową umiejętność. Nie jestem wynalazcą komina z kapturem, ale sprawdziłam cudzy wykrój i wiedząc, co mi nie pasuje - stworzyłam własny model.
No i tak to wygląda. Następnym razem napiszę Wam o czymś nowym, ale starym i może mi się nawet uda pokazać nowe uszytki inspirowane torbą z jeansów, o której pisałam TU. To co - zajrzycie? ;) Pozdrawiam i do następnego, PA! :*
Komin z kapturem dostępny w sklepie w zakładce Misz-masz :)
Świetnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do lektury innych wpisów :) Pozdrawiam
UsuńCzy wykrój tego komina jest gdzieś dostępny? Świetnie wyszedł ten kaptur :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Nie wiem - może gdzieś jest. Ja stworzyłam swój własny wykrój, którego nie udostępniam. Mogę uszyć kaptur na zamówienie. Zapraszam: kontakt@sumawszystkiego.pl :) Pozdrawiam
Usuń