W najbliższych wpisach odpowiemy sobie na dwa zarąbiście ważne pytania. Ważne dla każdego rękodzielnika - rzemieślnika. Ale zanim dziś przejdę do pierwszego z nich, chciałam Wam przedstawić Misia dla Leosia. Miś powstał... Zresztą od początku. Bo wszystko potoczyło się bardzo szybko i zaskoczyło mnie niezwykle! Otóż na jednej z grup sprzedażowych na Fejsiku zamieściłam swoje ogłoszenie. Napisała do mnie Leosiowa Mama, że zaprasza do współpracy. Podeszłam do tego z dużym dystansem i już miałam odmówić, kiedy pomyślałam sobie: 'a co mi tam: dwa misie w zamian za promocję. Uda się - to super. Nie uda się - też dobrze. Tak czy owak dwa miśki z mojej pracowni pójdą w świat'. I zgodziłam się. Dzięki konkursowi zebrałam sporo 'lajków' dla T-Bagsowego fanpage. Leoś ma misia, a do mnie napisało jeszcze kilka innych osób z ofertą współpracy i mimo, że nie rzucam się na nie tak od razu, to warto kolekcjonować takie kontakty i na pewno skorzystam z tych propozycji ;)
A Miś dla Leosia jest chyba moim najlepszym misiem w tym stylu. Powstał z brązowego swetra z kolorowymi supełkami. Brzuszek dostał z bawełny w gwiazdki i w ogóle bardzo jestem zadowolona z tego, jak mi wyszedł ;)
A teraz czas na pytanie. To jeszcze nie jest to arcyważne, ale w ramach wprowadzenia... Zatem: ile czasu zajmuje uszycie poszewki na poduszkę osobie, która się tym zajmuje? Takiej zwykłej, najprostszej, na zakładkę. Odpowiedź brzmi: godzinę ze wstawieniem obiadu ;) To teraz pytanie - bohater tego wpisu: ile czasu tej samej osobie zajmuje uszycie poszewek na poduszkę DLA SIEBIE? Odpowiedź brzmi: plus - minus ROK! :D
I w zasadzie wszystko w tym temacie ;) Możecie przecież prześledzić na blogu ile choćby od początku roku uszyłam rożnych drobiazgów dla kogoś, na prezent, na kiermasz, na aukcje charytatywne. I szukając ostatnio sweterka na Misia dla Leosia znalazłam swetry w romby, które kupiłam już DAWNO TEMU. Miały z nich powstać misie, ale potem pomyślałam, że lepsze będą z nich podusie. I tak sobie leżały... Ale kiedy je już znalazłam, to od razu się za nie wzięłam.
Swetry - choć zawsze staram się wybierać większe rozmiary - nie starczyły na wymiarowe '40x40'. Ale sami powiedzcie, czyż te romby nie wyglądają uroczo? ;) Poszewki miały być na zakładkę, więc na 'plecki' użyłam innych materiałów: do szarych rombów dodałam szare płótno bawełniane, a do tych kolorowych tył zrobiłam z innego - ciemnozielonego sweterka. Super są! A ta kwiaciasta pochodzi z akcji 'hop! poduszki w kwiaty'. Teraz na kanapie mam trochę bardziej kolorowo niż zwykle ;)
I to tyle. Takie oto przytulaśne poduszki poczyniłam. A na koniec powiem Wam, że jakoś się dziwnie zmobilizowałam ostatnio. Upały, wszyscy narzekają i starają się robić NIC, a ja jakoś osobliwie wzięłam się w garść i wzięłam się do roboty. Tak więc możecie się spodziewać kolejnych wpisów, czego obserwatorzy Insta i Fejsika pewnie się domyślają po ilości postów ostatnio ;)
Obiecałam sobie też, że w najbliższym czasie nadrobię zaległości na Waszych blogach, tak więc spodziewajcie się lawiny głupkowatych komentarzy ;)
A na dziś dziękuję za uwagę. Pozdrawiam, PA!
PS: na Trójce właśnie Kora śpiewa...
Cudny ten miś! Wywołuje uśmiech od ucha do ucha:)))
OdpowiedzUsuńPoduchy super!
Pozdrawiam serdecznie:)
bardzo dziękuję :) bardzo lubię te moje misie ;) pozdrawiam
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńZdarzyło mi się to drugi raz :( Przypadkiem skasowałam komentarz :( Doti - bardzo przepraszam. Zdążyłam jednak przeczytać komentarz i bardzo dziękuję za miłe słowa :) Pozdrawiam :)
UsuńTen misiek jest przeuroczy! *_*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńWspaniały micho, poduszki świetne. Ja ogólnie uwielbiam poduszki hand made:)
OdpowiedzUsuń