5/07/2013

Skumbrie w tomacie, czyli przegadane nie zawsze z sensem


Ostatnio przeczytałam tekst pewnej średnio młodej, ale za to bardzo utalentowanej grupy anonimowo szalejących w Internecie Panów. Kto zna, ten się domyśli, pozostałym muszą wystarczyć półsłówka i moje nieudolne biadolenie na ród polski bredzący dniami i nocami. Otóż tekst traktował o rodzajach mówców i ich językach. A jak wiemy, każdy kto tylko ma coś do powiedzenia chciałby 'aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa'. Dzięki amerykanizacji społeczeństwa mamy więc dziwny slang zwany 'polisz-inglisz' i mamy bredzących o 'holideju', 'offie' i 'fokusowaniu się na celu' młodych okularników w wyciągniętych czapkach. Nie wszyscy mają za sobą epizod z pracą za granicą, gdzie Polacy straszliwie, wręcz przerażająco łatwo zapominają 'jak to się mówi po polsku'. Mają za to oddech konkurencji na karku, muszą być modni i na czasie inaczej zginą w masie przeciętniaków, którzy nic 'tylko serwować burgery w maku'. Ale nie traćmy z widoku głównego wątku, bo w temacie mowy i gadania, to ja dużo mam do powiedzenia. Choć jako nadworna gaduła w mojej rodzinie ostatnimi czasy uczę się milczeć, to jednak w tym temacie milczeć nie będę!  Bo jak tu milczeć, kiedy ludzie bredzą myląc słowa, plącząc ich znaczenia i nie znajdując odpowiednich składni i kontekstów. I ten bełkot leje się strumieniami przeplatany wszystkimi tymi: co nie? ewentualnie i na przykład, prawda? że tak powiem, tak? Rozumiesz? Nie! Nie rozumiem. Czasem też bredzę bez sensu, ale to zwykle po dwóch głębszych! Na trzeźwo to ja się staram bredzić jak najmniej. Dobieram i ważę słowa. Nie gadam już dla samego gadania. Uczę się, że lepiej czasem przemilczeć niż być wojownikiem o własne zdanie, z którym właściwie zgadzam się tylko ja. A zauważyłam, że większość gada dla samego faktu gadania! Nie żeby to było ważne, co chcą powiedzieć. Po prostu muszą mielić tymi ozorami, aż głowa puchnie!  A już najlepiej wszystkim wychodzi obgadywanie! I tak gadają politycy. Gadają księża. I gadają moje koleżanki z pracy – nawet do siebie! Bełkoczą coś pod nosem, fukają, sapią i prowadzą niekończące się dialogi same ze sobą.

No i wracając do Panów, którzy wyodrębnili kilka grup mówców, ja zauważyłam, że gadaczy można zasadniczo podzielić na trzy główne grupy. Tych właśnie ciągle poszukujących potwierdzenia, prawda? Tych, co to mówią i ewentualnie, że tak powiem, jak to się mówi coś tam w końcu powiedzą, ale czy to ma sens, tak? I drudzy, którzy mówią skrótami myślowymi i podążają sobie tylko wiadomymi ścieżkami myślenia. Niewielu jest ich w stanie zrozumieć, co ich wybitnie bawi, bo uważają się za inteligencję wyższą, która nie musi używać zbędnych słów do przekazania myśli, a że świat ich nie rozumie... Cóż, świat w końcu nigdy nie rozumiał geniuszy, prawda? A na koniec trzecia grupa, która po prostu mówi. Może nie zawsze mądrze, ale za to składnie, poprawnie i zrozumiale dla każdego człowieka bez względu na płeć, wiek i poziom inteligencji. Tacy mówią tylko wtedy, kiedy mają coś do powiedzenia lub kiedy świetnie czują się w danym towarzystwie, więc mówią, żeby było wesoło i miło. Ale po co tak właściwie mówić? Żeby coś powiedzieć. Uczę się nie mówić za dużo, tak więc do następnego razu...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger