12/09/2019

Slow fashion z ciuchola

Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby robić biznes na moich codziennych zwyczajach, przyzwyczajeniach, rytuałach. Patrząc jednak na Marie Kondo i setki Szafiarek, które wydały swoje książki - poradniki wnioskuję, że to najlepszy biznes! Wychodzi zatem, że nie mam w sobie żyłki przedsiębiorczości i... Może na tym poprzestanę, bo dalsze komentarze mogłyby wywołać niepotrzebny chaos ;) 

I tak nie zarobiłam kasy na moim zamiłowaniu do porządkowania i układania wszystkiego "w kosteczkę". I nie zarobiłam kasy na sposobie kupowania ubrań, który stosuję od zawsze, a tu nagle zaskoczył mnie spadając na cały świat pod postacią "capsule wardrobe" i "slow fashion" oraz rozgorączkowanej mody na "haul z siaty z lumpa".


Od zawsze miałam dość praktyczne podejście do kupowania rzeczy. Nie jestem modna, bo moda przemija i podobno obciach nosić coś "z zeszłego sezonu". Poza tym nie noszę nonszalancko rozpiętego płaszcza i gołych kostek, bo nie lubię, jak mi zimno ;) Wolę zatem mieć swój styl. Nie wiem, czy to, jak się ubieram można nazwać "stylem". Ale generalnie kupuję tylko to, co mi się podoba, w czym czuję się dobrze. Naprawdę dobrze! Nie kupuję rzeczy modnych, bo w większości mi się nie podobają. A jeśli coś mi się podoba, to nie zastanawiam się, czy jest to modne. Zastanawiam się za to: do czego mogę to założyć, z czym połączyć? Na jaką okazję będę mogła nosić te ubrania? Zdarzyły mi się zakupowe wpadki, bo jak nie, jak tak?! ;) Ale generalnie mam szafę pełną ulubionych ubrań! A 90 % z nich jest z drugiej ręki.


Jaki jest mój przepis na polowanie na ubranie? Nie wiem :) Zazwyczaj idę do ciucholi, kiedy czegoś potrzebuję i tego szukam. Czasem idę na spontanie i krążę. Nie przeglądam po kolei, wieszak za wieszakiem. Idę i patrzę, a jak mi wpadnie coś w oko: kolor, wzór, to dopiero sięgam po dany ciuszek. I wtedy kminię: nada się, podoba mi się, do czego to założę... ;) I tak dalej.

Zdarza się też mały ciucholski cud, że idę na spontanie, a tu trafiam coś wymarzonego. Tak trafiłam grubo robiony, zapinany sweter z kapturem. I jeszcze dwa zeta za niego dałam! ;)

Podsumowując: moją szafę można nazwać kapsułkową. Każda sztuka tworzy z inną / innymi jakiś zestaw. Kiedy się pakuję - łatwo zebrać zestawy na kolejne dni. Mam ubrania: całoroczne i sezonowe. Letnie chowam na zimę i odwrotnie. Dzięki temu przede wszystkim mam w szafie miejsce na wszystko, a dodatkowo co sezon robię przegląd. Czasem coś oddaję dalej. Czasem coś już trzeba wyrzucić... Ale nie ma w mojej szafie ubrań, których nie noszę. Nie ma ubrań "na specjalną okazję". Każdy dzień jest specjalną okazją, żeby dobrze się czuć w tym, co mamy na sobie ;)

A jakie ubrania TY masz w szafie? ;) Pozdrawiam serdecznie i do następnego...! PA!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger