9/19/2018

Czego nauczyła mnie DaWanda?

Czyli jak to było z moim butikiem na platformie sprzedażowej - przemyślenia subiektywne.


Pod koniec lipca internetowym światkiem rzemieślników, rękodzielników i innych okazjonalnych wyrobników wstrząsnęła wiadomość: DaWanda się zamyka! Toż to szok i niedowierzanie! Szczególnie dla mnie, której po miesięcznych bojach o zatwierdzenie butiku w końcu się to udało. I po co? Po to, żeby tydzień później się dowiedzieć, że: bardzo nam przykro, ale rozwiązujemy z Tobą umowę ze skutkiem tragicznym dla ciebie. Czy byłam zła? Trochę. Czy rzucałam tzw. mięchem? Tylko pod nosem ;) Co było dalej z moim zatwierdzonym i dopracowanym butikiem? Weszłam na niego tylko RAZ, żeby eksportować się na Etsy, któremu DaWanda 'oddała' swoich użytkowników. Ludzie powiadają, że nie ma tego złego, że Etsy globalne i daje więcej możliwości. Ale ja byłam po prostu ROZCZAROWANA! Naiwnie wierzyła, że jeśli coś działa tak dobrze, jak DaWanda, to będzie tak działać po wsze czasy i do końca świata. DaWanda miała być moim startem w oficjalny świat artystów, rękodzielników i klientów spragnionych drobiazgów niepowtarzalnych, zaprojektowanych w małej pracowni w pokoju na drugim pietrze w bloku w mieście X, ale w POLSCE! Myślałam o Etsy w przyszłości, bo teraz to 'za wysokie progi'. Nawet DaWanda wydawała mi się jakimś ekskluzywnym klubem, tylko dla wybranych, wyselekcjonowanych, najlepszych...! A ja skromnie sobie myślałam, że z tymi moimi uszytkami, to gdzie mi tam do nich wszystkich...? Jednak spróbowałam i udało się! Kilka razy podchodziłam do etapu 'zaakceptowanie butiku', ale się UDAŁO! I wiecie co? Mimo rozczarowania nie uważam tego, co się stało z DaWandą za osobistą porażkę. Bo jednak się udało! A droga do tego Świętego Graala rękodzielników była dla mnie super lekcją i uświadomiła mi kilka rzeczy. 


Zatem czego nauczyła mnie DaWanda? Pokory? Cierpliwości? Twórczego podejścia? WSZYSTKIEGO PO TROCHU ;)

Dają - wymagają!

Po pierwsze nauczyłam się, że tego typu platformy dają dużo od siebie, ale w zamian mają swoje oczekiwania, WYMAGANIA. I nie ma, że boli, że można to obejść i zrobić wyjątek. Przyznaję, że sama czułam się zrezygnowana odbierając kolejne maile z wytycznymi dotyczącymi konieczności zmian na moim koncie. Miałam to wszystko nawet rzucić kilka razy w cholerę! Ale przetrwałam to! Aktywowałam butik na DaWanda i mimo tego, co stało się jakiś tydzień później - było warto! Bo na początek musiałam przyswoić,  że każdy Administrator ma regulamin i wytyczne, ma wizerunek portalu, który musi być spójny i wszystko to razem wzięte, to nie złośliwość wymierzona we mnie. I jeśli chcę sprzedawać na danej platformie, to godzę się na regulamin i na wymagania co do zdjęć, opisów, a czasem nawet samych produktów. Na przykład  ja nie godzę się na wysokość prowizji na Pakamerze, więc po prostu nie zakładam tam konta! Nie negocjuję z Administratorami, nie wykłócam się, że inni mają taniej. Po prostu idę do tych innych, których warunki mi bardziej odpowiadają. A kiedy już uświadomiłam sobie, że i ja, i Administratorzy jesteśmy po tej samej stronie, a po drugiej stronie jest Klient, który chce mieć ładny sklep, czytelne opisy, dobrej jakości zdjęcia najlepszej jakości produktów, a do tego jasne i zrozumiałe warunki przeprowadzenia transakcji et cetera, to wszystko poszło już z górki. Dlatego uważam, że WARTO przyłożyć się do tego wszystkiego: napisać kilka słów o sobie, w miarę ciekawie opisać produkty. Warto też mieć swój krótki regulamin, który określa jasno warunki zakupu, reklamacji i zwrotu. Takie czasy. Słyszałam już głosy, że to głupie, że wymagania z kosmosu. Wiem, rozumiem - też była (jestem) w tym samym miejscu. Chcemy szybko, łatwo i skutecznie, ale tak się nie da! Muszę włożyć sporo pracy i serca, a nie tylko mieć wymagania. I po lekcji z DaWandą wiem, że czeka mnie BARDZO DUŻO pracy, żeby w końcu zaistnieć.

Odpowiednia prezencja ;)

Bo ze zdjęciami, to jest jeszcze BARDZIEJ... ;) Nauczyłam się, że ładne wyroby to dopiero początek. Powiem Wam, że na drodze do DaWandy przekonałam się, że BARDZO WAŻNE jest, żeby mieć dobre zdjęcia. Cały czas miałam to na uwadze, ale do tej pory prowadząc mało popularnego bloga czasem machałam na to ręką. Nie wyszły zdjęcia - trudno. Tu się podciągnie, tam się podrasuje i jeszcze dopiszę, że kiepski ze mnie fotograf i będzie git! Oczywistym jest, że na platformach sprzedażowych TO NIE PRZEJDZIE! Na DaWandzie, to nie miało nawet szans! A wiecie dlaczego? Nie tylko dlatego, że Administrator ma takie 'widzi-mi-się'. Ale dlatego, że ładne zdjęcia przyciągają wzrok, a do tego świadczą o jakości towaru i o tym, że jesteście 'solidna firma'. I wszyscy to wiemy, choć nie wszyscy się do tego przyznajemy ;) Ale można też zapytać, co to właściwie są te "ładne zdjęcia"? To ja Wam powiem, co ja myślę. Ładne zdjęcia są przede wszystkim JASNE i OSTRE. Czasem platformy wymagają na białym tle. Inne wolą jakąś aranżację, inne tło, bo uważają, że te na białym tle są nudne. Tak czy siak najważniejsze jest, żeby zdjęcia ładnie prezentowały produkt i były atrakcyjne dla klienta. Nie na tle gara z ziemniakami czy kaloryfera. Nie ciemne i zamglone, bo robiliśmy je o 1 w nocy, żeby było, żeby wrzucić, puścić w świat. Jestem świeża w świecie profesjonalnych platform sprzedażowych i dlatego przyznam się, że dawniej nie zwracałam takiej uwagi na zdjęcia. Czepiałam się w duchu jakości produktu, ale zdjęcia? W zasadzie każde było dobre, bo fotografia produktowa, to trudna dziedzina, więc można wybaczyć. Teraz jest inaczej: jeszcze mi daleko do dobrych zdjęć, ale te gorsze od moich szybko przewijam, nie przykuwają mojej uwagi, a wręcz zniechęcają, więc nawet nie przyglądam się produktom i wierzę, że niestety większość Klientów tak ma! Teraz więc robię nawet po kilka sesji, kilkanaście ujęć, i kiedy wydaje mi się, że już lepiej nie będzie okazuje się, że muszę się przyłożyć, postarać JESZCZE BARDZIEJ żeby wybrać JEDNO DOBRE ZDJĘCIE, ale wiem, że warto!

Co jeszcze? Dwa kleszcze ;)

Ostatnio uczę się nie tylko 'biznesu' ale też tego, żeby nie zazdrościć i nie porównywać siebie z innymi, a co za tym idzie doceniać siebie, wierzyć w siebie i ciężko pracować. Uczę się asertywności. I wiem czego chcę: nie chcę robić tego, co wszyscy! Chcę, żeby moje drobiazgi się wyróżniały, żeby za jakiś czas ktoś powiedział: 'O! To breloczek / plecak / kosmetyczka od T-Bags!' Ale żeby to osiągnąć muszę też nauczyć się zachwalać samą siebie. Muszę uwierzyć, że moje wyroby podobają się nie tylko mnie i  moim bliskim. Nie jest to jednak łatwe, bo muszę być trochę takim nieskromnym chwalipiętą, a przecież w głębi duszy cały czas boję się krytyki.

Jak widzicie moje doświadczenie z DaWandą wniosło sporo w moje życie ;) Raczej nic odkrywczego, bo wszystko to wiedziałam już wcześniej, ale niestety nie przykładałam się wystarczająco. Może dlatego od ośmiu lat prowadzę bloga i nadal nie jest on na wyżynach popularności? Może dlatego od trzech lat próbuje sprzedawać swoje wyroby, a nadal najlepszymi klientami są Znajome, Przyjaciółka, Siostra...? Może tym razem się uda... 





10 komentarzy:

  1. Ojej. Na DaWandę wpadłam dopiero w tym, ale szkoda już nie istnieje. To był naprawdę dobry sklep, gdzie można było znaleźć oryginalne i nawet fanowskie rzeczy.
    Dobrej jakości zdjęcia i z kilku perspektyw są naprawdę ważne. Przyciągają wzrok i można lepiej zobaczyć produkt.
    Powodzenia w rozwoju butiku. :)

    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety: DaWanda już nie istnieje, ale jak widać przygoda z nią wiele mnie nauczyła i 'pacnęła w głowę' w kilku tematach ;) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Życzę, by tym razem się udało! "Życie jest ciągiem doświadczeń, z których każde czyni nas silniejszymi...".
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się uda, jeśli w końcu się wezmę do pracy ;) Póki co ciągle COŚ i tak trochę zaniedbałam wszystko... Ale od dziś działam! Dziękuję za dobre słowa i pozdrawiam.

      Usuń
  3. Wychodzi na to, że dopiero jak się przekonamy na własnej skórze, to to doceniamy 😉 Lubiłam DaWande. Głównie ubrania tam kupowałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinie co do DaWandy są różne, ale spora część ludzików uważała tę platformę za dość ważny etap/element na swojej twórczej drodze. Szkoda, że nie zdążyłam się do końca przekonać, jak tam jest... Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Butiku tam nie miałam, ale znam. Z fotkami też mam problem.Teraz przynajmniej widzę, że zdjęcie jest złe. Kiedyś wszystkie były dobre i dużo za ciemne. Trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? A wydeje się, że co to jest za problem zrobić zdjęcie. Teraz jakość jest dla mnie bardzo ważna, bo od razu ładnie się prezentują te moje rzeczy ;) Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Też byłam na DaWandzie, ale szału tam nie było. Pakamera mnie też załamuje...z tymi prowizjami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam właśnie, że na DaWandzie różnie bywało... Ale to na wszystkich tych platformach tak bywa ;) Co do Pakamery: kiedyś na Facebooku wypowiedziała się Pani obsługi platformy, że prowizja jest całkowicie uzasadniona, bo jest cały sztab ludzi, którzy pracują na promocję Twórców. Zgoda, ale moim zdaniem przy takiej ilości Twórców prowizje są mimo wszystko zbyt wysokie... Ale trudno -po prostu tam nie założę butiku :)

      Usuń

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger