4/19/2018

patchwork ciach! na łóżko ;)

Przeglądając Insta i Pinteresta z zachwytem podziwiam patchworkowe kapy wielkości płyty lotniskowej, albo te piękne wydziergane z 'babcinych kwadratów'. No ja Was proszę: ktoś chce oddać za kilo jabłek?! ;) Nie? No szkoda. Postanowiłam, że kiedyś się dorobię własnej. Może nie tak pięknej i idealnej, tak spektakularnej i zachwycającej, jak te z Internetów. Ale będę mieć!

Zaczęłam od rozmiaru mini. W pierwszym planie miał to być koc piknikowy, ale... I teraz będzie wywód, dlaczego z koca piknikowego powstała narzuta. Chętnie bym pominęła ten fragment, żeby nie zanudzać, ale może ktoś jednak jest ciekaw mojego niezwykle burzliwego toku myślenia ;) Tak więc robiąc generalne porządki w 'pracowni' naszła mnie myśl, że mam całe mnóstwo kawałków z kategorii 'przyda się' i 'na kartki lub albumy'. Ale z tą ilością to ja bym pół świata chyba obszyła ;) Pomyślałam więc o kocu piknikowym: patchwork podszyty wodoodpornym poliestrem i nie będzie się do tego piach ani igliwie żadne kleić. Pomysł genialny, ale budżet lekko zaskrzypiał na wieść o konieczności zakupu nowego materiału. A że z przeróbek ubraniowych została mi dzianina pikowana, to nowe rozwiązanie wydało się oczywiste. Zwłaszcza, że z dzianiną nie za bardzo się polubiłyśmy mimo, że uratowała mój płaszcz. Niestety dzianiny mi zostało tak 160 x 70 cm. Słabo na koc, ale nie poddałam się i podążyłam za hasłem: uszyjemy - zobaczymy ;)


Po zakończeniu prac stwierdziłam, że rozmiarowo świetnie nadaje się na narzutę na łóżko Małego Człowieka. I poczułam ulgę, bo jednoosobowy koc piknikowy to trochę słabo ;)

Jak widać patchwork uszyty jest z kawałków różnego rozmiaru. Trochę się martwiłam, że jak mi to wyjdzie, że nie dopasuję, że coś tam! Ale wbrew pozorom takie puzzle nie są aż takie trudne. Wiele kawałków docinałam na bieżąco, żeby uzupełnić luki. Wyszło kolorowo i udało mi się wykorzystać większość kawałków. Taki trochę recykling, trochę 'zero waste' ;) Niestety Mały Człowiek podszedł do tego z mniejszym entuzjazmem, ale nie upierał się, że 'weź matka zabierz to COŚ!', więc nie jest źle ;)


Ja jak zwykle jestem z siebie dumna i bardzo mi się podoba efekt końcowy. To nie jest mój pierwszy patchwork, ale do tej pory szyłam z równych kwadracików i w ogóle och! i ach! A ten ma taki trochę niedbały wygląd mimo, że każdy szew, każdy kawałek jest dopasowany i wyciuciany ;)

No i to tyle na dziś. Dziękuję za Wasze odwiedziny i wszystkie miłe słowa :) Pozdrawiam i do napisania, PA!




Zobacz też inne patchworki Żyrafy:

12 komentarzy:

  1. bardzo fajny klimat wprowadził ten barwny, dopieszczony patchwork :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczyna to być taki pokoik prawie dużego chłopca, a nie Małego Człowieka ;)

      Usuń
  2. Świetny patchwork, bardzo udane pierwsze podejście :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Patchwork już nie pierwszy, ale pierwszy tego typu ;)

      Usuń
  3. Fajnie wyglada :-) i napracowałaś się, podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. No trochę pracy przy tym jest ;) pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Podziwiam! Wyszło super! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wyszło .Ja też wzdycham do tych wszystkich kap, które widziałam w Internetach i kiedyś będę taką mieć choćby jej uszycie zajęło mi ze 100 lat :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to przybijmy sobie piątkę ;) może kiedyś będziemy je mieć... ;) pozdrawiam :)

      Usuń

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger