pamiętna siatunia poczyniona na wakacjach w rodzinnym mieście przeszła srogi test: kilogram pomidorków - lekko miękkich, sześć ogórków gruntowych - świeżutkich ;) buła dla Małego Człowieka. okazało się, że ucha są źle zrobione i utrudniają korzystanie z siatuni, a do tego wpijają się okrutnie w me ramię. wyrok: TRZEBA PRZEROBIĆ!
wizja od razu powstała w głowie i tylko trza było poczekać, aż się ogarnę ze skrzydlatymi i innymi podarkami ;) a jak już się ogarnęłam, to przerobiłam i jest SUPER, EXTRA! :)
zaczęłam od sprucia uch(wytów) ;) potem siatka dostała nowe dno ;) w sensie, że wszyłam kawałek materiału, żeby dno było stabilniejsze i chociaż ono się nie wyciąga ;)
niestety przeróbki w połowie musiały być poczynione igłą i nitką. żeby mi było łatwiej nałożyłam torbę na gar :)
jak widać pełna profeska: koło wycięte od talerza śniadaniowego i szpilki. tak jest: szpilki używam ;) potem wycięłam z żółtej bawełny dwa paski, zszyłam, przewróciłam na prawą i dla ozdoby przeszyłam zygzakiem. przyszyłam do torby już ręcznie. i tak wygląda gotowa torba po tuningu:
nadal uroczo wyciąga się do kolan, kiedy włożę w nią dwa kilo kartofli ;) ale przynajmniej moje ramiona nie cierpią aż tak bardzo ;) poza tym powiem Wam w sekrecie, że z tymi żółtymi uchami jest dokładnie taka, jak mi się marzyła od początku ;)
na dziś to tyle. a już w następnym wpisie będzie trochę przedszkolnie ;) dziękuję za Wasze odwiedziny :) pozdrawiam, PA!
Torba do kolan:) Jest świetna! Teraz ma nowe mocne dno, więc będzie nadal użytkowana i wykorzystywana.
OdpowiedzUsuńoczywiście! naprawdę świetnie się sprawdza :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż Ty jesteś pomysłowa, no te żółty uszy MEGA!!!
OdpowiedzUsuńco nie?! żółty daje czadu ;) pozdrawiam
Usuń