
Za czasów mojego dzieciństwa balony były zdecydowanie towarem deficytowym. Jak już ktoś miał balon to w towarzystwie "rozdawał karty" ;) Balon to było coś! Można nim był pograć w siatę, w kolanko i w ogóle fajny był.
Oddać mamie do potrzymania? A w życiu! Jeszcze mama stwierdzi, że jest niepotrzebny, że jej się nie chce go nosić. A nam się zawsze chciało! Po każdym szkolnym balu była bitwa o balony. Teraz też jest, ale już nie ma takiego wymiaru, jak kiedyś! Bo teraz wystarczy trafić na promocję sklepu, banku, czy czegoś tam i już dają dziecku balona. Wystarczy iść do pierwszego lepszego sklepu i na tony za zeta są! ;)
A dawniej? Trzeba było poczekać na karnawał, albo może po drodze na majowe święto. Tak, tak: jestem dzieckiem "baloników na druciku". Tych w kształcie zająca z tęczowymi kleksami. Wisiało to to potem w pokoju, dopóki powietrze z niego całkiem nie uszło!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam