
"Przewróciło się niech leży...", czyli jak radzić sobie z życiem codziennym.
W życiu każdej Ciężarówki przychodzi taki moment, kiedy brzuch wyprzedza stopy. Nie każdej? Aha! No to gratuluję i zazdroszczę tym z mikro brzuszkami. Wam z całą pewnością jest łatwiej. Ale u mnie nastąpił taki moment, że bez lustra przestałam widzieć wszystko poniżej linii pępka. Hah! Zaczęła się nie lada przygoda ;) Zaczynając od tego, że po drodze z ust o podłogi mam brzuch i zdarza się dość często, że mam ufiflaną koszulkę w tych okolicach, a kończąc na niektórych czynnościach higieny osobistej - brzuch stanowi pewien problem, a czasem wręcz przeszkodę nie do pokonania. Nawet siedzenie czasem jest trudne, bo jakoś się brzuch na kolanach pod stołem nie mieści... Na szczęście to wszystko minie!
Mr. T. ma niezły ubaw, kiedy muszę przewrócić się na bok, zaprzeć rękami i nogami o wszystko w okolicy, żeby wstać z kanapy. Czasem czuję się, jak żuczek przewrócony na plecki, który macha odnóżami próbując chwycić się czegoś, czegokolwiek i odzyskać panowanie nad własnym ciałem i światem. Kiedy człapię do łazienki Mr. T. śmieje się, że wyglądam jak Muminek. Ja raczej porównałabym się do rozleniwionego lwa morskiego, ale to kwestia wyobraźni.
Tak więc od kilku miesięcy jako Muminek zmagam się z życiem codziennym. Najbardziej wkurza mnie, gdy coś mi upadnie, trzeba się schylić... Kucam wtedy z kolanami w dwie strony świata, żeby się brzuszek zmieścił. No, a potem już tylko: hej-jop! i wstajemy. Kolana czasem skrzypią.
Zakładanie skarpetek i butów to też dość karkołomne przedsięwzięcie. Podciągnięcie kolana pod brodę to oczywiście niemożliwe do wykonania. Dlatego wszelkie pozycje boczne trzeba opanować do perfekcji. Kolanko na lewo, stópka na prawo i lecimy. Podobnie ma się sprawa z pedicurem. Opracowałam metodę z krzesłem wstawionym do łazienki... Obcinanie pazurów zajmuje mi z brzuchem dwa razy dłużej, ale jakoś trzeba sobie radzić, co nie?
I największe chyba wyzwanie, najtrudniejsze chyba przedsięwzięcie z brzuchem przysłaniającym świat poniżej pasa: kontrola nad 'bikini'. Chylę czoła przed tymi, które sprawnie ogarniają temat przed lustrem. Ja nie daje rady. Kierunki mi się rozjeżdżają i tylko nerwy mam w strzępach. Oczywiście jakoś sobie trzeba radzić, zwłaszcza jeśli ma się to minimum wymagań, co do własnej higieny i odrzuca się tłumaczenie: 'jestem w ciąży, więc mam prawo...' A właśnie! Czy mam prawo do wszystkiego, tylko dlatego, że jestem w ciąży?
...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam