6/30/2013

Gra na wielu... emocjach


Proza, a dokładniej opowiadania Olgi Tokarczuk zebrane w tomie 'Gra na wielu bębenkach' są trochę jak polska sałatka warzywna. Niby wiemy z czego się składa, niby wiemy czego się spodziewać, a tu jednak niespodzianka! Odkrywamy w niej nowe smaki i składniki, które w tej mieszance stanowią coś totalnie nowego. Nie wiem jednak, czy ta nowość mnie zachwyciła, czy raczej sprowadziła się do odczytania kolejnych stron i opowiadań. 

Ponieważ nie lubię streszczać literatury, bo może ktoś jednak się zainteresuje i zapragnie czytając wyrobić sobie własne zdanie, a dodatkowo musiałabym streścić kilkanaście opowiadań, to wycisnę z tego moją esencję. Tokarczuk bawi się trochę formą i zaczyna opowiadanie jakby od środka, od pewnego momentu. Ma to swój urok, bo nie musimy za każdym razem przerabiać wstępu w stylu 'dawno, dawno temu...' Jednak ten brak jakiegokolwiek wprowadzenia, a często nawet zakończenia i wyjaśnienia sprawia, że opowiadania powodowały u mnie coś w rodzaju złości z niewiedzy. Niestety przyziemność tematów nie pobudza wyobraźni, która dyktuje ciąg dalszy. Mam też wrażenie, że każdym opowiadaniem autorka chce udowodnić, że zna się na emocjach, że za tymi przyziemnymi tematami kryję się cały bujny i niesamowity świat życiowych mądrości i prawd zbudowanych na fundamentach uczuć i przeżyć wewnętrznych. 

Po chwili zastanowienia opowiadania Tokarczuk przypominają mi opis snów, które wyskakują w naszej głowie nagle w czasie nocy, są absurdalne i często zmierzając donikąd, plącząc obrazy w czasie i przestrzeni kończą się tak samo nagle, jak się zaczęły. Nie zraziło mnie to jednak do tej autorki i po przerwie na pewno sięgnę po jakiś kolejny tom. Może tym razem Tokarczuk wciągnie mnie bardziej w ten swój senny świat...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger