Moim bzikiem jest (między innymi) potrzeba porządkowania, segregowania i szufladkowania – ale tylko przedmiotów! Jestem polską Marie Kondo. Niespełnionym cieniem Anthei Turner z „The Perfect Housewife”. Jestem królową porządku we własnym chaosie. Najchętniej zwijałabym wszystko w małe ruloniki, składała w kosteczkę. Chowałabym wszystkie drobiazgi do małych pudełeczek, a te małe pudełeczka do większych pudełek i koszyków. Mój świat wyglądałby, jak Szuflandia: same szuflady pełne przegródek, pudełek, teczek...
Jak już się pośmialiśmy, to teraz serio: zaprawdę powiadam Wam, że ja uwielbiam, kiedy wszystko ma swoje miejsce, wtedy jest miejsce na wszystko! I niezmiernie ułatwia to życie, bo kiedy słyszę: „Mamo! Nie wiesz gdzie jest moje...?” albo „Dunka! Gdzie znajdę...?” To ja oczyma wyobraźni widzę to miejsce, w głowie otwiera mi się odpowiednia szufladka, sięgam do przegródki, otwieram teczkę lub podnoszę wieko pudełka i jest. Po prostu JEST!
Zatem jako królowa porządku stałam się również władczynią kosmetyczek w liczbie... kilku? ;) I porządkują one mój świat nie tylko w podróży. Jedna kosmetyczka, a właściwie zestaw, to tak zwany dyskretnik. Powstał już jakiś czas temu i używam go do przechowywania podpasek, tamponów i – osobno - wkładek higienicznych. Kosmetyczki zabieram na wyjazdy, ale używam ich też w domu. Bo nie żeby to był wstyd mieć okres. Ale po co te ostentacyjne i nieestetyczne opakowania mają mi zaburzać przestrzeń?! ;)
Drugą kosmetyczkę noszę w torbie – (prawie) zawsze przy sobie. Bo uwielbiam moje wielkie torby, ale niech mnie teraz grom z jasnego nieba trześnie, jeśli powiem, że nie klnę, jak szewc szukając w niej kluczy czy portfela. Tak więc przynajmniej plastry, chusteczki i Octenisept trzymają się razem w podręcznej apteczce, w której udostępniają też odrobinkę miejsca na słuchawki namiętnie plączące swe kabelki.
Do torby trafił też cudowny wynalazek w postaci etui na bilet miesięczny. Nie lubię tych bezdusznych plastikowych zawieszek na karty magnetyczne. Moja zatem jest kolorowa – w koniki ;) Ma smyczkę, więc przypięta do torby jest zawsze dostępna, jak rewolwer dla rewolwerowca. Pif-paf! I skasowany bilecik. ;)
Do torby trafił też cudowny wynalazek w postaci etui na bilet miesięczny. Nie lubię tych bezdusznych plastikowych zawieszek na karty magnetyczne. Moja zatem jest kolorowa – w koniki ;) Ma smyczkę, więc przypięta do torby jest zawsze dostępna, jak rewolwer dla rewolwerowca. Pif-paf! I skasowany bilecik. ;)
I na koniec najnowszy nabytek – zielona kosmetyczka z różowymi akcentami. Powstała w wyniku testowania nowej metody wszywania zamków błyskawicznych. Wykorzystałam resztkę materiału, która okazał się na tyle duża, że mam całkiem sporych rozmiarów saszetkę.
I bardzo dobrze się stało, bo DOKŁADNIE TAKIEJ potrzebowała moja perfekcyjna dusza do zabierania w podróż kosmetyków do makijażu i wsuwek. Bo (nie)cierpię, kiedy wszystko to biega między szczoteczkami do zębów a antyperspirantem.
I bardzo dobrze się stało, bo DOKŁADNIE TAKIEJ potrzebowała moja perfekcyjna dusza do zabierania w podróż kosmetyków do makijażu i wsuwek. Bo (nie)cierpię, kiedy wszystko to biega między szczoteczkami do zębów a antyperspirantem.
I takimi kolorowymi sposobami porządkuję swój chaos i ułatwiam sobie życie. Czy jest jeszcze ktoś, kto kosmetyczki uważa za drobiazg niezmiernie przydatny i pożyteczny? Dajcie znać, czy też zdarza Wam się segregować, porządkować i wchodzić w posiadanie kolejnych pudełek, koszyczków i kosmetyczek ;) A póki co pozdrawiam, PA!!
PS: a jeśli masz ochotę na swoją własną kosmetyczkę mniejszą lub większą zapraszam do sklepu T-Bags - jest wybór, są kolory, jest w czym wybierać ;)
PS: a jeśli masz ochotę na swoją własną kosmetyczkę mniejszą lub większą zapraszam do sklepu T-Bags - jest wybór, są kolory, jest w czym wybierać ;)
ładne kosmetyczki <3
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń