Dzień dobry. Jak tam wiosna u Was? U nas na całego i jedyny minus, to płatki z magnolii trzeba sprzątać, jak liście jesienią ;) Ale w końcu się nieco ociepliło.
A co w pracowni? Chwilowa cisza, bo Mały Człowiek nieco zachorzał, więc siedzi w domu. Tak więc i ja siedzę i dotrzymuję mu towarzystwa. Ale ostatnio uszyłam portfelik w ciemnych kolorach i miła niespodzianka: znalazł on od razu nabywcę.
Co jeszcze...? A jeszcze biorę udział w wyzwaniu Joanki Z. w ramach #fashionrevolutionweek2019. Pod hashtagiem macie link do oficjalnej strony, gdzie możecie znaleźć informacje na temat samej organizacji, a także tego, jakie działania możecie podejmować aby szerzyć idee Fashion Revolution. Ja ze swojej strony chcę Wam przybliżyć swoją działalność, pokazać pracownię i uświadomić Szanownej Widowni, że uszycie nawet najprostszej wydawałoby się rzeczy wymaga czasu, dokładności, umiejętności i SERCA! Jeśli macie Facebooka (@tinybagspl) lub Instagram (@t_bags_pl) możecie podglądać przez kolejne dni życie w pracowni tak trochę "od kuchni" ;) A powiem Wam, że na Insta to nawet filmiki ze sobą we roli głównej udostępniam ;)
No i to tyle z bieżących spraw ;) A poza tym chciałam jeszcze Wam pokazać dwa drobiazgi. Pierwszy to tytułowe czapki dla kucharza. Bo zgłosiłam się na ochotnika w przedszkolu. Panie tak ładnie prosiły, a nie było chętnych... No to wiecie, rozumiecie ;) Na szczęście czapki nie dla całej grupy ;) - miało ich być kilka na zajęcia w ramach jakiegoś projektu o zdrowym żywieniu. Ale w związku z tym, że czapek kilka, dzieci dużo, głowy różne, to czapka musiała być odrobinę uniwersalna. Wyszło tak:
Czapka uszyta jest z prostokąta o długości 54 cm i szerokości 20 cm złożonego na pół oraz koła o średnicy 40 cm. Z tyłu wszyłam kawałek gumki, żeby dzieciom z mniejszą głową na oczy nie spadała ;) Górną część najpierw fastrygowałam ręcznie i dopasowałam do opaski, spinałam szpilkami, a potem szyju-szyju na maszynie. Chyba nieźle wyszło, co nie?
Drugi drobiazg to zazdrostka do łazienki. Wcześniej była tu żaluzja starego typu, ale mechanizm się rozlatał i nie dało się jej odsłonić. W związku z tym w łazience w kafelkach ciemne bordo (ciemniejszy już jest tylko czarny) panował wieczny mrok. Zdjęłam więc żaluzję i powiesiłam zazdrostkę. Niestety u niektórych użytkowników łazienki budziło wątpliwości, czy owa firaneczka powstrzyma ciekawskie oczy sąsiadów. Moim zdaniem ktoś musiałby zrobić jakieś poważne przedsięwzięcie ze zwyżką, żeby coś zobaczyć, ale dla świętego spokoju użytkowników uszyłam mniej przezroczystą. I teraz uwaga: będzie prezentacja, a zdjęcia oddają dokładnie mroczny klimat naszej łazienki ;)
A tak serio, to od kiedy pół okna jest odsłonięte, to w słoneczny dzień jest tam bardzo jasno, więc spoko.
No i tak. To w sumie będzie na tyle. A nawiązując do poprzedniego wpisu, to staram się wraz z przybyciem wiosny myśleć pozytywnie, nie dołować się: co ma być, to będzie ;) Jak tylko Mały Człowiek w końcu się ogarnie z kaszlem, to idziemy na lody, rower i w ogóle! NO! To miłego i do następnego wpisu, PA!
PS: I czekamy na Ciebie Sis ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam