uwielbiam filmiki z serii '5-minute craft', bo pokazują jak szybko można sobie poradzić z codziennymi drobiazgami; coś zmienić, zrobić, stworzyć; jak niewiele czasem potrzeba czasu i pracy, żeby zrealizować jakiś pomysł (np. ten odkładany od stu lat ;)) i dziś będzie właśnie taka metamorfoza w stylu '5-minute craft'. metamorfoza torby!
a teraz dowiecie się jeszcze jednej rzeczy o Żyrafie, a mianowicie, że jest sentymentalna i przywiązuje się do rzeczy. nie jestem chomikiem i zbieraczem, bo (zwłaszcza ostatnio) pozbywam się wszystkiego, co niepotrzebne. ale mam takie coś, że żal mi wyrzucić czegoś, bo to dostałam, bo przecież jeszcze się nadaje i takie tam inne fajne argumenty przemawiające bardzo wyraźnie do mojej świadomości. tak więc czasem zalegają w rożnych miejscach rzeczy, które kiedyś używałam, a teraz nie wiem, co z nimi zrobić...
jednym z takich przedmiotów jest torebka, którą dostałam lata temu od Sis, a Sis przywiozła ją prosto z Londynu :) TAK, z tego Londynu ;) torba wyglądała tak:
kiedyś pasowała do moich glanów i wyciągniętego swetra. teraz wydawała mi się jakaś smutna. czasem jeszcze ją nosiłam, ale bez większego przekonania i od jakiegoś czasu zastanawiałam się, co tu z nią zrobić. wyrzucić szkoda, bo... - patrz powyżej ;) można by oddać komuś, ale w sumie już odrobinę spłowiała i ', ale wciąż się nada ;) i wtedy spotkałam w ciucholu prześwietny materiał. co prawda była uszyta z niego męska koszula (tak nawiasem mówiąc: KTO NOSI koszule w takie wzory?!?!?!), ale zobaczyłam go na klapie mojej torby ;) jest trochę spłowiały , ale i tak mi się podoba. oczywiście wszystko musiało odleżeć swoje ;) ale ostatnio wieczorem się wzięłam ;) docięłam odpowiedni kawałek - dwie warstwy. zrobiłam pikne podwinięcie i profesjonalny podwójny szew na brzegu :)
całości dopełniają przypinki - taka pozostałość z punkowskich czasów ;) znaczy się nie same przypinki, tylko zwyczaj przypinania. no i torba po kilku minutach wygląda tak:
materiał nie jest przyszyty od góry więc tworzy dodatkową kieszeń. trzeba tylko uważać, żeby podczas otwierania nie zgubić umieszczonych tam drobiazgów ;) może metamorfoza trwała dłużej niż pięć minut, może nie jest wybitnie spektakularna, ale odkładana od dawna okazała się robótką na krótką chwilkę...
Bardzo fajnie wyszła Ci ta torba i jeszcze jakiś czas posłuży:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciwplutko:-)
dziękuję. takie niby nic, a jaki efekt, prawda? ;) pozdrawiam
UsuńWspaniała metamorfoza, prosta i efektowna. Uwielbiam szmaciane torby i mam ich kilka. Twoja bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam: można je dopasować do wszystkiego, można je prać i są bardzo poręczne :) dziękuję i pozdrawiam ;)
Usuń