
Czy ja już narzekałam na swój los matki z wózkiem? Pewnie tak, ale ostatnio tak mi się właśnie przekombinowało to stare powiedzonko, bo jak idę ulicą, to... I tu każdemu według potrzeb. Najlepiej pasuje jakaś wiązanka typu: krew mnie ku**a zalewa!
Pomijając już totalny brak empatii tudzież umiejętności parkowania u kierowców płci wszelakiej, czyli zastawione przejścia, podjazdy i w ogóle całe chodniczki. Machając ręką na tych władców kierownicy, którzy za nic się nie zatrzymają na przejściu dla pieszych, nie przepuszczą, a czasem nawet nie zwolnią przejeżdżając przez pasy po moich piętach. To dodam dużą część narodu, która co niedziela klęczy modląc się o "przyszłość narodu", czyli młodych, którzy na ich emerytury zapitalać będą.
Żyjąc w niewielkim mieście już mam dosyć tego sapania na targu, "bo czego tak stoi?!". Stoi, bo przejście wąskie, ludzie lezą i nikt nie przepuści!! Stoi, bo naród stanąć nie chce!!
Nie oczekuję czerwonych dywanów, ruchomych podjazdów i chodników na pojazdy ponad gabarytowe. Tylko trochę zrozumienia, że z dzieckiem, z wózkiem też chcę iść, zrobić zakupy, żyć normalnie. Bo ja mam dwie sprawne nogi i dziecko w wózku. A co z tymi, którzy musieli dwie nogi na koła zamienić...?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam