
Noooo! I wyszło szydło z worka! Sprawdzałam, czytałam, rozmyślałam i analizowałam na wszystkie strony, w tę i z powrotem! I niestety okazało się, że jestem wyrodną matką! O zgrozo! I co ja teraz biedna zrobię?!
Jak do tego doszło? Już piszę. Z racji swojej sytuacji, która nieprzerwanie trwa od dziesięciu miesięcy i jeszcze trochę potrwa, czyli z racji bycia mamą Małego Człowiek bywam na forach 'parentingowych' (nie wiem czemu nie może się to nazywać jakoś po polsku?!). Kumpela mówi: "wybij sobie fora z głowy!!" Ale ja czasem czytam, bo jestem mamą pierwszego w moim życiu Małego Człowieka, to czasem chcę coś tam skonsultować. I ostatnio zaczęłam czytać też rozważania mam blogujących. Sama jestem blogującą mamą, ale... Nie dokończę, bo nie chce urażać wrażliwej populacji. I ja nie wiem, ja chyba czegoś nie rozumiem... Pytać na forum, co zrobić z wysypką na pupie niemowlaka? Iść do lekarza kobieto!! Jego zapytać!! A na blogach: plan na wyprawkę dla noworodka - jak policzyłam dobre 4-5 tysięcy. A celebrytów się czepiamy! Ja nie kupiłam połowy z tych rzeczy! O ja wyrodna matka! No i karmienie. Metoda "BMW"* Co to do cholery jest?! Ja nie wiedziałam, że takie coś istnieje, a okazało się, że to stosowałam, niby tak - po prostu. No ale oczywiście wyszło na to, że całkiem źle stosowałam! Wyrodna, jak nic! A spacerki? Nie mam w torbie zapasów na trzy dni, trzech zmian ubrania i przekąsek: "warzywek gotowanych na parze". Idę tylko do marketu po kisiel dla Bąbla! To po co mi to wszystko?! No i znowu się okazało, że matką dobrą to ja nie jestem! I tak dalej, i tak dalej...i dalej...
Ja zauważyłam, że generalnie mamy dzielą się na kilka kategorii. Na wiele kategorii... Ale mają one część wspólną. Te mamy i kategorie w sumie też. Każda chce udowodnić, że jest najlepszą mamą na świecie, że sobie ze wszystkim świetnie radzi w nocy o północy i o każdej innej porze. Że o wszystkim pamięta, na wszystko ma czas i jeszcze bloga poprowadzi, i doradzi, i warzywa na parze ugotuje. Że umie pogodzić swój świat, swoje potrzeby z pieluchami, klockami i zafajdaną jedzeniem kuchnią. A przy tym wszystkim, jednocześnie w tych marchewkach i brokułach żalą się, że takie to życie ciężkie, bo dzieci cię nawet w łazience znajdą, bo dzieci rozrabiają i trzeba z nimi chodzić na spacerki, a tam na blogu fanki czekają... Hę?!
Heh... Ja przepraszam, tak chyba... Ja się w sumie nie czepiam. Każdy to przeżywa, jak chce, jak umie, jak mu się w życiu i głowie ułoży. Ja już będę grzeczna! Nie krytykuję, broń Boże! Ale jakoś czkawki już dostaję i muszę sobie zrobić przerwę od pieluszkowych blogów, forum, na którym i tak niewiele się dowiem i całej tej "parentingowej" paplaniny.
Powiem więcej! Ja, wyrodna matka, jestem niedospana, czasem zniecierpliwiona brakiem komunikacji z Małym Człowiekiem, ale zamiast czytać fora i blogi obserwuje moje dziecko i uczę się go na pamięć...
I jeszcze jedno. Jakiś czas temu Przyjaciółka moja powiedziała: "dzieci dzielą się na te czyste i te szczęśliwe". No to nasz Mały Człowiek jest zdecydowanie szczęśliwy, a że czasem się jeszcze uda, że jest czysty... ;)
PS: oczywiście moje dziecko jest zadbane i wychuchane! A że czasem się wysmaruje jogurtem od stiopy po kędzior na głowie, to już inna bajka...
* BLW! Wiem! Ironizuję...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam