3/07/2014

Gry strategiczne, czyli początki wychowania Małego Człowieka


Tekst dedykuję mojej cudownej Koleżance, mamie dwóch cudownych dziewczynek oraz mojej Położnej, której rady wylały miód na moje serce w rozterce.

Przychodzi niemowlę do terapeuty i mówi: 'a-gu-ga ghe e-e-e blum'. Na co terapeuta odpowiada: 'powiadasz, że rodzice cię nie rozumieją?'

Czy ktoś nie widział mojej instrukcji obsługi do Małego Człowieka? Nie? A może moja się gdzieś zgubiła na porodówce? Nie? Nie dali?! Nie dają instrukcji obsługi Małych Człowieków?!To jak ja mam ogarnąć te wszystkie płacze, stęki, krzyki i jęki? Jak go uśpić, kiedy karmić? Musze polegać na sobie...

Pierwsze dni i tygodnie są jak gra strategiczna tylko, że tu nie obowiązują żadne zasady. Są pewne wytyczne, są niezliczone przykłady i przypadki, i z całej tej puli musimy wybrać coś dla siebie i dla swojego Małego Człowieka. Próbowałam się w tym odnaleźć. Usystematyzować wiedzę podaną w książkach i na mądrych stronach z poradami. Ale poległam. Mały Człowiek z upodobaniem wisiał na mnie i mojej piersi przez dwadzieścia godzin na dobę i z jeszcze większym upodobaniem krzyczał wniebogłosy do utraty tchu i koloru purpury na całym małym ciałku.

Nie pomogła nawet genialna skądinąd książka Tracy Hogg "Język niemowląt", bo moje niemowlę dawało oznaki zmęczenia i głodu jednocześnie i nie wiedziałam nigdy, co wygra: głód czy zmęczenie? Czy jest bardziej śpiący, czy bardziej głodny? Czy już go kłaść do łóżeczka, czy najpierw przystawić do cyca?! 

I tak mijały dni pełne frustracji i zwątpienia. Wypełnione głosami, że z moim Małym Człowiekiem jest coś nie tak, bo "moje dziecko jadło pięć minut i ślicznie spało w swoim łóżeczku", a tak w ogóle to ja wszystko robię źle i "dopiero będę miała!" Wypełnione płaczem Małego Człowieka i burczeniem w moim brzuchu. Starałam się odsypiać w dzień, ale to też nie było łatwe z Małym Człowiekiem przyklejonym do mojego cyca. 

Aż w końcu mądra Położna mnie pocieszyła, dobra Koleżanka - mama dwóch Małych Człwieków - wsparła, a ja w końcu odpuściłam poradniki i skupiłam cała energie na naszym Małym Człowieku. Teraz przekroczył magiczna granicę sześciu tygodni, po których podobno będzie już tylko lepiej. No i w sumie jest - z dnia na dzień wypracowujemy sobie kolejne warunki naszej współpracy. Z dnia na dzień co raz lepiej się rozumiemy. I jeszcze czasem sie zdarzy darcie pyszczka do bezdechu, ale cóż: taki jest własnie nasz Mały Człowiek.

Jakaś rada na koniec? Jakiś przepis? Pocieszenie dla tych, które nie mają idealnych dzieci? Karmić na żądanie czy co dwie - trzy godziny? Pozwolić spać w łóżku czy nie? Nosić czy nie nosić? Przede wszystkim znosić: płacze, nieprzespane noce, obsrane bodziaki. Kochać, kochać i jeszcze raz tulić do serca, a potem będzie już tylko lepiej... Oby ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger