1/28/2014

Zapiski debiutującej Ciężarówki - część siódma

Huśtawka, karuzela, rollercoaster, czyli emocje i inne atrakcje na trasie Ciężarówki

No to dziś trochę o życiu wewnętrznym Ciężarówek. Bo to przecież nie prawda, że samymi Snickersami i pomarańczami Ciężarówka żyje ;) Moim zdaniem nieprawdą jest, że nie mamy wielkiego wpływu na nas same w tym dziwnym czasie. Prawda jest taka, że owszem - nie mam wpływu na spadek nastroju i "ciśnienia", kiedy endorfiny biorą urlop. Czasem zmęczenie bierze górę i nie mam wpływu na to, że oczy same mi się zamykają i nie potrafię utrzymać pionu. Czasem nie mam wpływu na to, że obwiniam sama siebie, że taka "nieużyta" jestem. Ale na wiele innych rzeczy mam wpływ. Po pierwsze na poczucie kobiecości. Mimo, że zamiast płaszcza noszę spadochron, staniki przypominają namioty dwuosobowe...ba! harcerskie, a sposób poruszania daleki jest od gracji modelki czy baletnicy, to mogę być kobieca i czuć się kobieco. Wystarczy codziennie prysznic, pachnący balsam, makijaż na każde wyjście - nawet na rynek po marchewkę no i jak już wspominałam: warto zainwestować w przynajmniej jedne dopasowane i dostosowane do stanu spodnie. Często zdarzało mi się, że siedzenie w domu zmywało ze mnie resztki nie tylko kobiecości, ale w ogóle człowieczeństwa. Na spacerach z Mr. T. miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Zdziczałam trochę, zgnuśniałam - co tu dużo gadać... Ale prawda jest taka, że to było tylko w mojej głowie. 

Praca... Praca, praca, praca. Kwestia indywidualna i nie życzę sobie oceniania. Niektóre kobiety mają potrzebę pracowania do momentu odejścia wód płodowych. Biegają w szpilkach i dopasowanych, modnych kostiumach kosztujących fortunę. Są na diecie, żeby nie stracić figury. Biorą nadgodziny, żeby nikt nie posądził ich, że używają ciąży jako wymówki, albo żeby nikt nie pomyślał, że przez ciąże są gorsze, słabsze... Nie jest jednak niczym złym wybór L4 jeśli tylko jest taka możliwość. Ty najlepiej wiesz, czy czujesz się na siłach fizycznych i psychicznych by pracować. W domu można zgłupieć? Ano można, jak się nie wie, co zrobić z wolnym czasem. Ale dla mnie czas spędzony w domu na robieniu rzeczy, które lubię był bezcenny. Po porodzie bowiem niewiele pozostaje czasu na książki, filmy i inne drobne przyjemności. 

Czasem w ciągu dnia emocje pędzą, jak szalone, jak na rollercoasterze. Wstajesz rano pełna energii, w głowie plan na cały dzień wypełniony po brzegi i nagle jebudu! Wszystko się wali, bo coś ci się ubzdurało, coś cię zmęczyło, coś zaniepokoiło. I już do końca dnia leżakujesz na kanapie zwinięta w kłębek pod kocem. I myślisz sobie, że wszystko jest do dupy, że ty jesteś do dupy i że do niczego się nie nadajesz, bo masz ograniczone ruchy, ograniczone możliwości i w ogóle wszystko cię jakoś beznadziejnie ogranicza.

Jedynym pocieszeniem jest to, że wszystko mija. Po porodzie pojawiają się inne emocje na innym podłożu. Nie mówię, ze po porodzie będą same radosne dni, bez dołów, zwątpienia i tumiwisizmu. Ale po porodzie pojawia się poczucie, że dwa etapy masz już za sobą. Ciąża, poród z głowy. Przestajesz myśleć o tym, czy będziesz wiedzieć, że to "już!". Już wiesz czy bolało, jak bolało i jak to ogólnie przebiega. Jedna wielka niewiadoma jest już za tobą. Teraz czas na nowe wyzwania i nowe niewiadome. Jak to powiedział Mr. T. kiedy leżał z Małym Człowiekiem na kanapie: "teraz musimy go tylko dobrze wychować." TYLKO...(?!)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger