Jest takie powiedzenie, że 'szewc bez butów chodzi'. U mnie jest tak z broszkami, że już wielu znajomych je ma i nosi, a ja wciąż nie mam. Wszystko albo idzie na prezent, albo na sprzedaż. Tym razem więc zatrzymałam broszkę dla siebie!
Większość z Was już pewnie wie, jak się robi takie cudeńka :) Ale dla przypomnienia... Na początek wycinamy kilka kawałków kształtem przypominających kółko o rożnej wielkości. Nie ma się co spinać za bardzo, bo drobne nierówności można zredukować przy opalaniu, a poza tym kształt dodaje charakteru ;) Rożnica w wielkości nie powinna być zbyt duża - dzięki temu uzyskamy ładny, 'gęsty' kwiatek. Potem cierpliwie opalamy brzegi nad świeczką. Uwaga na palce! Dla niewprawionych polecam mieć pod ręka gaśnicę ;) A tak serio, to ostrożnie zbliżaj kawałki nad płomień - już pod wpływem ciepła materiał będzie się 'kurczył'.
Kolejnym etapem jest zszywanie i ozdobny środek. Dobór kolorów jest dowolny - według gustu i upodobania. Ułóż wszystkie warstwy jedna na drugiej i cienką igłą zszywaj kwiatek jednocześnie tworząc ze szklanych koralików środek. Na koniec jeszcze mała łatka, żeby zasłonić szwy od spodu i zapięcie do broszek przyklejone klejem na gorąco. Zdradzę Wam tajemnicę, że kleju na gorąco używam od niedawna i nie mam jeszcze wprawy, więc trochę uciapałam tę moją broszkę. ;) Ale zanim kupiłam pistolet broszki kleiłam klejem Magik - świetnie się sprawdza i działa rewelacyjnie!
No i tak właśnie powstała broszka dla mnie! Powstała przy okazji robienia czapki, bo miała stanowić ozdobne wykończenie nowego nakrycia głowy. Okazało się jednak, że z zapięciem i całym swoim kształtem odstaje od głowy i odmawia wszelkiej współpracy w tej dziedzinie. Tak zatem powstała moja pierwsza prywatna broszka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam