No i minął kolejny tydzień. Motywacji nie przybyło, a jeszcze psotny los nie pomaga. W tygodniu zdarzają się już słoneczne dni, które dodają energii, ale dzisiejszy dzień wyglądał tak, jakby nie mógł się zacząć. Wstrętna szarówka. Ech... A do tego jeszcze zaplanowałam sobie pierwsze szycie na zdobytej niedawno maszynie, ale los znowu spłatał figla. Maszyna zwariowała i odmówiła współpracy. W związku z tym zajęłam się porządkowaniem swoich prac na komputerze ;) i pieczeniem ciasteczek z ciasta francuskiego (kupiony w Robalu w czarne groszki ;)) z gorzką czekoladą. Takie połączenie przypomina mi moje ulubione słodkie bułki, którymi zajadałam się w Irlandii :)
W końcu zabrałam się też za zdjęcia z kuchni, które zrobi lam ostatnio. Kolejne robione gdzieś na szybko, ale po małej kosmetyce całkiem nieźle się prezentują. Na początek ozdoba, która zawisła w oknie. Zainspirowały mnie ozdoby na Walentynki, których pełno już w sieci o tej porze roku. Na cienkiej gałązce powiesiłam różnego rodzaju serduszka.
Lodówka po świątecznych upominkach i wyprzedażowych zakupach dostała wiklinowy koszyk i błękitną butelkę. Koszyk oprócz funkcji ozdobnej spełnia również funkcję bardzo praktyczną. Świetnie nadaje się na zakupy i inne spożywcze wyprawy ;)
I na koniec dyscyplina w szufladzie. Mamy w kuchni taki mały stoliczek. Gdzieś go wynalazłam i kupiłam jako dodatkowy blat roboczy do kuchni, jeszcze kiedy mieszkaliśmy w Stolicy ;) Nie było tam bowiem właściwie żadnych blatów roboczych ;) Ale do rzeczy. Stolik ma dwie małe szuflady. Jedną z nich zamieszkują sztućce. Niestety szuflada jest mała i nie mogłam do niej znaleźć żadnego pojemnika na sztućce. Okazało się jednak, ze koszyk, który wyniosłam ostatnio z łazienki świetnie się nadaje. Została więc wyprana wyściółka w grochy i już w szufladzie mam nieco dyscypliny ;)
A teraz idę dalej ziewać ;) i oddawać się sobotniemu lenistwu ;) Pozdrawiam.
I na koniec dyscyplina w szufladzie. Mamy w kuchni taki mały stoliczek. Gdzieś go wynalazłam i kupiłam jako dodatkowy blat roboczy do kuchni, jeszcze kiedy mieszkaliśmy w Stolicy ;) Nie było tam bowiem właściwie żadnych blatów roboczych ;) Ale do rzeczy. Stolik ma dwie małe szuflady. Jedną z nich zamieszkują sztućce. Niestety szuflada jest mała i nie mogłam do niej znaleźć żadnego pojemnika na sztućce. Okazało się jednak, ze koszyk, który wyniosłam ostatnio z łazienki świetnie się nadaje. Została więc wyprana wyściółka w grochy i już w szufladzie mam nieco dyscypliny ;)
A teraz idę dalej ziewać ;) i oddawać się sobotniemu lenistwu ;) Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam