Nazywam się Didi, mam 30 lat i gówno wiem o życiu. Tak się okazało w ostatnim czasie. A jak to się okazało? Ano tak, że 21 grudnia miał być koniec świata i znowu się nie udało. Końca świata nie było. Byle do następnego razu. Chociaż w sumie te wizje i przepowiednie wywołują u mnie ironiczny uśmiech w lewym kąciku ust - tak, żeby nikt nie widział, bo znowu wyjdzie, że jestem ignorantem i gówno o życiu wiem. Nasz kalendarz kończy się co roku, co 365 dni, a co cztery lata mamy w dodatku jakiś taki rok przestępny - w sumie też nie wiem, po co to jest? To znaczy teoretycznie wiem, ale właściwie to na co, po co to komu? W każdym razie nasz kalendarz kończy się regularnie i nikt z tego afery nie robi, a wręcz jeszcze ludzie odnajdują w tym dniu okazję do radosnego świętowania i picia dużych ilości alkoholu. "Oby Nowy Rok nie był gorszy od poprzedniego, hej!" Kalendarz Majów się skończył i co? Ich cywilizacja też się skończyła - życie! Dlaczego wszyscy mieliby cierpieć z tej okazji? Wiem, wiem. Byli bardzo mądrą i utalentowaną grupką ludzi, którzy mieli dar przewidywania i wszystko wiedzieli najlepiej! A ja nadal mam wolne od wszelkich dyskusji - w końcu gówno wiem o życiu.
I tak właśnie przyszedł dzień końca naszego kalendarza - po raz dwa tysiące dwunasty zresztą i zaczęła się moja lekcja życia na koniec roku, czy tam świata. Podsumowując moją dotychczasową niewiedzę o życiu okazało się, że nie znam się na funkcjonowaniu damskiego organizmu. Żyję w ciele kobiety 30 lat i jestem całkiem zdrowa, chociaż czasem prowadzę bardzo niehigieniczny tryb życia - jeśli wiecie co mam na myśli, a mimo to okazuje się, że jestem kompletnym ignorantem w dziedzinie "zasad podstawowych". Okazuje się, że moje flaki prawdopodobnie ledwo ciągną, bo nie jem odpowiednich leków osłonowych i suplementów diety, nieodpowiednio mieszam warzywa i w ogóle słabo zdrowo się odżywiam. Niedługo rozpuszczą mi się mięśnie i twarzoczaszka, bo używam spray do nosa na katar i tabletki przeciwbólowe z kodeiną, które w Rosji są używane do wytwarzania śmiertelnego narkotyku. Nie umiem kupować staników i w ogóle to się na tym nawet nie znam za bardzo i tak w ogóle to lepiej się nie odzywać, bo na niewielu rzeczach się znam... Mam marzenia i plany, ale "przecież to nie jest takie łatwe". Nic nie wiem o wychowaniu dzieci, bo przecież nie mam własnych. Okazuje się, że przez 30 lat niczego się o życiu nie nauczyłam. Doświadczenia?! Jakie doświadczenia, "ty dopiero zobaczysz, dopiero się przekonasz". I ktoś tu wspominał o dorosłości? Oj żebym ja w wieku 15 lat wiedziała, co mnie czeka, że ten dowód osobisty to ja sobie będę mogła w ramki i na ścianę, i że to moje doświadczenia będą nic nie warte, to bym tam została. W tym głupim wieku 15-u lat! Bo zawsze do cholery znajdzie się jakiś ktoś, kto będzie mędrkował, że się nie znam, że wie lepiej, a właściwie najlepiej na całym świecie, bo ja to gówno wiem o życiu... I tak oto właśnie odbyło się podsumowanie mojej niewiedzy na koniec roku, kalendarza, świata... (?)
PS: nauki - chociaż może brzmią jak slogany reklamowe - pobierane były nie ze szklanego ekranu lecz wprost z ust ludzi z krwi i kości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam