No ja nie mam nic do ludzi pracujących fizycznie. Naprawdę! Ja mam nawet do nich szacunek. Przecież to oni budują nasze domy, drogi i chodniki. A że te dwa ostatnie wychodzą im dość słabo... No cóż... Ale ja nie o tym zresztą miałam. Ja o tym, że jak oni mi latem o 6 rano z tymi wiertarami, szlifierkami i młotami pneumatycznymi, to cała moja miłość zamienia się w brzydkie słowo na literkę 'K', którego powtarzać nie wypada. I od 6 do 7:30 hałas jest niemożliwy! A że o tej porze większość osiedla jeszcze smacznie śpi, a przynajmniej próbuje przy tym narzędziowym akompaniamencie, to te odgłosy się jeszcze echem odbijają i wlewają się przez uchylone okna do naszych słodkich od snów sypialni. Pobudka! Zryw na równe nogi - to pewne! Mniej wrażliwi uniosą powiekę wraz z resztą głowy do niej przyczepioną dwa centymetry nad poduchę. Niestety zamknięcie okna niewiele pomaga... No to wstajemy. Z zamkniętym jednym okiem: kawa, mycie ząbków i... niespodzianka!! Wychodzisz z łazienki, zegar powoli opuszcza rączkę i mamy 7:25, a za oknem ciiiiiiszaaaaaaa...!! Panowie jedzą śniadanko! O tak - kanapeczki, papieroski i ręce głęboko w kieszeniach. Nie ma pośpiechu, dzień jeszcze młody, a przemęczyć się nie można. Oj, nie! Tak więc wiwat klasa pracująca!! Byle jak najdalej od moich okien ;)
Pozdrawiam Panów Budowlańców czule :)
PS: okazało się, że czasem ich hałas się przydaje... na przykład wtedy, kiedy się zapomina nastawić budzik ;)
PS: okazało się, że czasem ich hałas się przydaje... na przykład wtedy, kiedy się zapomina nastawić budzik ;)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam