najpierw przepraszam wszystkie Balbiny za moje skojarzenie 'pozy' z imieniem. dziś post odkładany nieco, bo jakoś tak...
chciałam pewnej osóbce sprezentować coś mojego, czyli zrobionego, uszytego przeze mnie. pierwszym pomysłem był ANIOŁ. no bo nawet jeżeli nie bawi się już lalkami, to może go posadzić na półce. potem pomyślałam, że jak dla dziewczynki, to może i anioł, ale w sukience. taaak! miałam w głowie cudną wizję. a potem spojrzałam na breloczek przy prywatnych kluczach i wpadł mi kolejny pomysł: WRÓŻKA! dziewczynki lubią wróżki! zaczęłam szukać inspiracji i wykroju: ludzie cuda robią! nie chciałam typowej Tildy, nie chciałam też takiej bardzo wychudzonej baleriny. znalazłam wykrój i pomyślałam sobie, że to będzie taka fajna, słodka Wróżka.
i powstała ona, a kiedy ją zobaczyłam pomyślałam: 'taka nadąsana Balbina!'
ci z was, którzy już kiedyś próbowali szyć podobne lale wiedzą, że sporo dłubaniny i ręcznego szycia przy tym. lalka ma niecałe 40 cm wysokości. nie mogłam w ogóle poradzić sobie z 'twarzą'. zostawiłam ją więc na koniec. włosy: szycie, przycinanie, układanie. spódniczka? nie chciała współpracować. nawet teraz, kiedy to piszę, to się wkurzam na wszystkie te drobiazgi, które jakby 'robiły mi na złość' ;)
w końcu jakoś ogarnęłam wszystko i została ta nieszczęsna 'twarz'. nie podobają mi się lalki bez ust, więc oczywistym było, że moja musiała jakieś mieć. a oczy: okrągłe? śpiące? uśmiechnięte? z rzęsami czy bez? w końcu jakoś z tego wybrnęłam, ale usta (maleńkie serduszko z filcu) zapadają się mimo, że nitki wcale nie naciągałam! i to właśnie te zapadnięte usteczka zadecydowały, że wróżka została NADĄSANĄ BALBINĄ, a ja w międzyczasie doszłam do wniosku, że jednak lalka to NIE i zmieniłam plan: pewnej osóbce wymyśliłam coś innego.
nie wiem, czy to mój perfekcjonizm, czy są jeszcze na tej planecie ludzie, którzy mają tak jak ja, ale jeśli sama nie jestem z czegoś w STU PROCENTACH zadowolona to nie wiem, co z tym zrobić. podoba mi się, jestem z siebie dumna, że doprowadziłam projekt do końca, ale jakoś tak... i patrzę na nią i wyrzucić szkoda - tyle pracy i materiałów. sprzedawać? trochę niezręcznie, bo skoro ja nie jestem do niej przekonana, to jak przekonać kogoś...? jedyne wyjście to podarować... tylko komu? może po drugiej stronie ekranu jest ktoś, komu spodobała się nadąsana Balbina, albo zna kogoś takiego?...
Piękna Balbina, aż chce się ją przytulać!!
OdpowiedzUsuńpróbujemy się zaprzyjaźnić, ale Balbina się dąsa, a ja jadę na wakacje ;)
Usuńtaka jesienna lalunia:)
OdpowiedzUsuńfaktycznie - taka trochę jesienna :)
UsuńSuper laleczka. Kiedyś tez takie robiłam
OdpowiedzUsuńPozdrawam:)
też Ci takie nadąsane wychodziły? ;) dzięki za słowa wsparcia i pozdrawiam :)
UsuńPiękna;)i rzeczywiście przypomina trochę Panią Jesień;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
dziękuję :) w sumie lato już właściwie za nami, więc... :) pozdrawiam
Usuń