
hej! to już było! spóźniłam się... już zaczął się nowy rok, a ja znowu nic nie postanowiłam. generalnie to znowu miałam nie postanawiać, tak więc okazuje się, że moje 'spóźnienie' nie jest najgorsze. dlaczego nie postanawiam? bo to bzdura! łapka w górę, kto kiedykolwiek w stu procentach dotrzymał obietnicy danej sobie i innym o północy 31. grudnia. las rąk... ;) wierzę, że są tacy, którzy się zmobilizowali, zmotywowali i postanowili i jeszcze postanowili to postanowienie wprowadzić w życie. gratuluję! ale jeśli chodzi o mnie i większość znanych mi przypadków, to wychodzi z tego jedna wielka... chciałam napisać dupa, ale to trochę nie pasuje. poza tym temat wielkiej dupy w przypadku postanowień noworocznych jest nieco drażliwy, więc napiszę, że wychodzi jedna wielka LIPA i to bynajmniej nie drzewo, ani tym bardziej z miodem ;) - zainteresowani wiedzą o jaki trunek chodzi ;)
a wracając do tematu: jeśli chodzi o mnie to postanowienia noworoczne po prostu nie mają racji bytu. dlaczego? bo póki co, to konsekwentnie jedynie wychowuję Małego Człowieka - ze skutkiem różnym, myję zęby, wpieprzam mambę na kilogramy i marzę o domu. chociaż to ostatnie również zweryfikowałam nieco. no cóż - ekonomia i chłodna kalkulacja wygrała z marzeniami mimo, że w moim życiu zezowate szczęście jest dla mnie niezwykle łaskawe i moje marzenia w ten czy inny sposób w pewnym sensie i w bliżej nieokreślonych okolicznościach jakimś cudem się spełniają. tak więc przyjmuję stanowisko realistki, ale pozwolę sobie pozostawić moje małe marzenie w głowie, gdzieś tam z tyłu, w kąciku ;) i jeszcze jedno! w zeszłym roku chciałam schudnąć, zrzucić kilogramy, które mi zostały po ciąży. CAŁE 5 kilogramów... no cóż. owszem - gubiłam, co kilka dni, na kilka dni... tak więc w tym temacie jestem w punkcie wyjścia.
to co? wychodzi na to, że nie ma sensu nic planować, nic postanawiać, nic obiecywać? chyba NIE, bo dodam jeszcze, że wczoraj znalazłam mój notes z zapiskami i planami na 2016. nie dość, że zupełnie o tym zapomniałam, a miałam czytać to sobie codziennie, no chociaż raz w tygodniu, to jeszcze życie zweryfikowało część moich zeszłorocznych planów... tak więc KLAPA!
w pierwszy dzień nowego roku przemyślałam sobie jednak to i owo i doszłam do wniosku, że trzeba jakoś wykorzystać ten magiczny czas składania sobie obietnic i postanowień. dlatego postanowiłam żyć tak, aby po prostu być szczęśliwą, zadowoloną z siebie mamą, żoną i kobietą. cieszyć się tym co mam, brać to, co dają i robić to, co kocham, lubię, co sprawia mi przyjemność. trywialne frazesy? a po co wielkie słowa i wielkie obietnice? nobla już raczej nie dostanę, tak więc niech się stanie! :) czego i Wam życzę: po prostu bądźcie szczęśliwi! pozdrawiam noworocznie :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam