
Jestem gospodynią domową. Tak połowicznie od 20 lat. Pomagałam w rodzinnym domu i przygotowywałam się w ten sposób do samodzielnego życia. Od ośmiu lat jestem gospodynią domową pełną gębą: piorę, sprzątam, targam siaty z zakupami. Jestem partnerką od ośmiu lat. Negocjuję, rozmawiam, śmieję się, wspieram, szukam kompromisów, pracuję nad związkiem, uprawiam sex z tym jednym, jedynym. Jestem żoną od czerech lat. Noszę obrączkę, jestem wierna. Wypełniam wszystkie wcześniej wymienione 'obowiązki'. Jestem mamą od dwóch lat. Czasem wychodzi mi to lepiej. Innym razem powtarzam sobie w duchu, że jestem złą matką, nerwusem i przesadną perfekcjonistką. Ale przede wszystkim jestem KOBIETĄ. Już nie dziewczynką, nawet nie dziewczyną. Jestem kobietą i dopiero od niedawna uświadomiłam sobie, że jestem wartościowa, piękna, ważna... dla kogoś, dla siebie.
Dlaczego dopiero teraz sobie to uświadomiłam? Może w jakimś stopniu macierzyństwo mnie dopełniło? Może życiowe doświadczenia? Nie wiem. Ale dopiero od jakiegoś czasu jestem PEWNA siebie. Uświadomiłam sobie, że nie jestem gorsza od innych kobiet, od moich koleżanek i znajomych. Nie oznacza to, że się czuję lepsza. Nie. Po prostu jestem, jaka jestem i na pewno nie jestem przez to gorsza od innych. Przestałam się porównywać z innymi. Bo czy tak na prawdę chciałabym być jak inni? Znam swoją wartość i swoją pozycję. Nie muszę nikomu nic udowadniać. To nie znaczy, że spoczywam tyłkiem na laurach, że siedzę z przekonaniem, że już jestem zajebista i NIC nie muszę. MUSZĘ! Pracuję nad sobą każdego dnia, ale już nie dotykają mnie do żywego czyjeś słowa krytyki, nie irytują odmienne poglądy, które w moim światopoglądzie znajdują się w kategorii 'absurdalne'. Potrafię bez agresji bronić siebie i swojego zdania. Jestem piękna. Może nie zaliczam się do top ten najseksowniejszych. Może nie jestem w typie wszystkich facetów tego świata. Może nie mam idealnego ciała (po ciąży wciąż mam kilka nadprogramowych kilogramów i centymetrów - niestety nie wzrostu ;)) i charakteru (oj bywa ciężko;)). Ale najważniejsze, że dla tego jedynego jestem zawsze piękna i pociągająca. Że z błyskiem w oku patrzy na mnie. Że bywa zazdrosny. Mam pasję. Znajduje czas na coś swojego. Pisanie, tworzenie, czytanie, oglądanie. Nie jestem kurą domową, która poza kuchnią, domem, mężem i dzieckiem nie widzi świata.
Jestem KOBIETĄ! I z każdym kolejnym dniem uświadamiam sobie jaką jestem szczęściarą, jakie mam cudowne życie, super rodzinę, piękny dom. Nie chcę już ciskać się i dążyć do celów, ideałów, które okazało się, że wcale nie są moje. Chce być sobą, żyć w zgodzie ze sobą... i z mężem ;) I cieszyć się z tego co mam zamiast tracić czas na żal za tym czego nie mam. I na pewno przyjdą dni, kiedy wylezie ze mnie znowu ta szara myszka, ta nic nie warta gruba brzydula. Ale to tylko takie dni. W pozostałe dni: głowa do góry, cyc do przodu, bo jestem KOBIETĄ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam