
Z polskim kinem jest tak, że rzadko się coś udaje, a już komedie to nam w sumie wcale nie wychodzą i nawet, jak mają być śmieszne, to ten śmiech jest trochę przez łzy, trochę ironiczny, trochę taki z cudzego nieszczęścia.
I tak mniej więcej jest z komedią 'Last minute' Patryka Vegi. Film skrytykowany z góry na dół i odkładany przez nas na bliżej nieokreśloną przyszłość. Obejrzeliśmy jakoś przez przypadek. Mr. T. włączył z nudów, a ja kręciłam nosem. I się wkręciłam ;) Chyba ze względu na Mecwaldowskiego, którego lubię i uważam, że się fajnie odnajduje w różnych rolach. I tu dał radę, jako ojciec rodziny, która ma niezwykłego pecha. Jadą na wymarzone wakacje. Nie były one im jednak pisane. Giną bagaże, okazuje się, że biuro podróży upadło, a rodzina do majętnych nie należy i nie ma jak wrócić do domu. Dalej jest naiwnie, ckliwie, ale też zabawnie. Mamy stuprocentowy happy end i morał, że warto być miłym człowiekiem. Ośmielę się stwierdzić, że nie jest z 'Last minute' tak źle, jak to wszyscy piszą.
Na szczęście kryminały wychodzą nam całkiem nieźle, więc chętnie siedliśmy do filmu 'Ziarno prawdy'. No i oczywiście Więckiewicz mnie nie zawiódł! Jak zwykle genialny i 'wpasowany' w świat swojego bohatera. W ogóle obsada świetna: Trela, Pieczyński, Zieliński. Fabuła typowa dla kryminału: brutalne morderstwo owiane tajemnicą i w tle małomiasteczkowa mentalność Sandomierza. Proponuję jednak spojrzeć trochę uważniej na to tło: klimat antysemityzmu, krążące legendy i historia, która wraca i puka do sandomierskich drzwi. Film naprawdę bardzo dobry. Taki, jak powinien być kryminał: szary, trochę brudny, trochę zakurzony i zamglony, trochę oschły i trochę wulgarny. Polecam!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam