No się wzięłam trochę ogarnęłam. Pomogły pączki Babci - poziom cukru mi się podniósł, a co za tym idzie poziom zadowolenia z życia również. I chociaż jutro trza znowu wstać po ciemku i dreptać do pracy, to ogólnie stwierdzam, że był to miły i udany weekend.
Sobota była bardzo pracowita. Byłam na zimowym spacerze, gotowałam pyszne-pyszności, dziergałam i robiłam gruntowne porządki. Niestety nie udało mi się ruszyć Przybocznego na spacer, ale i tak było cudnie :)
A co do dziergania, to po wielu nieudanych próbach podążania za instrukcjami z Internetu udało mi się wreszcie jakoś tak zrobić kwiatki, które stanowią bazę do broszki.
No a teraz dumna ze swojej mobilizacji wracam do weekendowego leniuchowania, bo już mi niewiele czasu zostało. Pozdrawiam wszystkich i niech moc będzie z Wami na poniedziałkowy poranek!
fajna fotka, kwiatuchy tez urocze:-) podziwiam za wytrwalosc podazania za instrukcjami. Niestety mam do tego typu kwiatkow, dwie lewe rece.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Podążanie za instrukcjami, to był trud daremny ;) Kilka prób i w końcu zrobiłam to na "chłopski rozum" ;)
OdpowiedzUsuńTeż by mi się taka mobilizacja przydala :) może to tych babciowych pączków mi brakuje :) kwiatki przyjemne, już jestem ciekawa broszki :)
OdpowiedzUsuń