No i po weekendzie :( Fajnie było, ale się skończyło. Majowy weekend za nami, a my w domu - tym jeszcze nie naszym, ale "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej". I tak po tygodniu leniuchowania w rodzinnych stronach Przybocznego wróciliśmy do naszego mieszkanka na pechowym trzecim, bo nie ostatnim piętrze i od razu sąsiedzi dali nam popalić: o 1 w nocy aria płaczu, a od rana tupanie, ubijanie kotletów, odkurzanie podłóg i maraton małych stópek za różnymi przedmiotami tłukącymi się o ziemię. Ale co tam! Wiosennie się zrobiło na całego, pachnie bzem, a i obrus z babcinej szafy dostał drugie życie.
Miłej niedzieli i dużo siły do powrotu do pracy, szczególnie dla tych, którzy tak, jak ja mieli cały tydzień wolny! :]


Bzy uwielbiam! :) bardzo przyjemny maj masz i fajne zdjęcia robisz temu majowi :)
OdpowiedzUsuńdziękuję. a jak tam Twoje pomidorki?
OdpowiedzUsuń