7/07/2011

Na wysokich obcasach


Treść tego wpisu miała być zupełnie inna. Bo początkowo "Na wysokich obcasach" miało być dla mnie miłym połechtaniem mojej próżnej strony, mojego kobiecego ego, które rośnie i pęcznieje pod wpływem męskich spojrzeń. Ale zrozumiałam, że nie jestem taka, że miło jest usłyszeć komplement, ale najlepiej mi to smakuje z ust mojego prywatnego mężczyzny. Co jest jednak z nami kobietami, że wciąż się wystawiamy na próbę? Czy wciąż jesteśmy atrakcyjne mimo upływu lat i to przy boku tego jedynego? Śmiejemy się z zazdrości naszych partnerów, ale czy nie o to nam właśnie czasem chodzi? Ostatnio przeczytałam gdzieś, że "Kopciuszek jest najlepszym przykładem na to, jak para butów zmienia życie kobiety". Czy faktycznie ubiór zmienia nas same w szare myszki, wampy lub sexbomby? Co jesteśmy w stanie zrobić, żeby płeć przeciwna rzuciła okiem w nasza stronę? Czy musimy być wyzywające, żeby być atrakcyjne? I czy to zainteresowanie wywołane określonymi czynnikami nie jest przypadkiem sztuczne, nieprawdziwe? Kiedyś siedzieliśmy ze znajomymi w bardzo przyjemnym klubie – miejscu pozbawionym nieletnich mężczyzn i równie nieletnich, jak porozbieranych kobiet.  I w pewnym momencie weszła grupa dziewcząt. Ich sukienki ledwie zakrywały pośladki, a dekolty odsłaniały diamenciki w pępku. "Wow!" pomyślałam na widok ich szpilek i spojrzałam na mojego kolegę, który nie wzruszony podśpiewywał pod nosem piosenkę swojej idolki, którą akurat dj puścił z głośników.
– Widziałeś je??!! – zapytałam. Nie wiem, czy bardziej poruszyła mnie powszedniejąca "nagość", czy byłam oczarowana ich wyglądem i pewnością siebie, która biła od tych szpilek na stopkach, dekoltów i świecidełek.
– Co? Kogo? – zapytał mój kolega wracając z innej planety. Wtedy uświadomiłam sobie, że wyzywający strój i te wszystkie kobiece atrybuty na wierzchu działają tylko na określoną grupę mężczyzn. Kiedy zagłębiliśmy się w temat dekoltów niemalże zaglądając w nie, kolega stwierdził, że miarą kobiecej atrakcyjności nie jest to ile odsłania, ale co sobą reprezentuje. I tu – uwaga, uwaga – spodziewam się myśli w stylu: "ta, jasne, ale do brzydkiej to nikt nie podejdzie" lub "ta, jasne, nie kręci to was – facetów – wcale, ale każdy się za dupą w mini obejrzy". I jest w tym pewnie racja, ale jak wszystko w życiu, tak i to jest kwestią priorytetów i to w przypadku obu płci. Bo wszystko zależy od tego czego chcemy i jak chcemy mieć to opakowane. A może czasem ważniejsze jest to, co w środku, a nie kuse, brokatowe opakowanie?

PS: Nie generalizuje – wiem, że są kobiety, które zarówno są piękne, seksowne, wyzywająco ubrane i jednocześnie bardzo inteligentne i subtelne, jak i różne inne warianty opakowanie plus wnętrze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger