7/03/2016

Lustereczko powiedz przecie...


Wstaje rano, patrzę w lustro i co widzę? Ładną kobietę. Ubieram się w to, co lubię. Myślę sobie: niezła ze mnie laska ;) Ale potem mijają godziny. Mały Człowiek testuje moją cierpliwość, mam plamy na spodniach od serka truskawkowego, a na ulicy jakaś baba rzuciła mi gniewne spojrzenie, a do tego przede mną idzie kręcąc tyłkiem super ekstra szczupła mamuśka w najmodniejszych portkach. Patrzę w sklepową witrynę i widzę grube nogi i wielki tyłek. Idę do łazienki, patrzę w lustro i co widzę? Zmęczoną brzydulę, grubą i smutną. Co się zmieniło? Ktoś popsuł mi humor, ktoś podkopał wiarę w siebie i już! I po pięknej lasce!

Czy zawsze tak musi być? Czy nasza wiara w siebie, poczucie wartości zależy od humoru, od pogody, od spojrzeń i komentarzy innych ludzi? I tak i nie! Gdzieś ostatnio przeczytałam, że każda kobieta ma jakiś kompleks. Te bardziej pewne siebie mają ten kompleks ukryty głęboko. Za całą resztą kobiet kompleksy ciągną się jak wierny kundel. I już. Tak jest. Te pewne siebie zagłuszają kompleks swoim zachowaniem, tym jak traktują innych, a nawet siebie. Makijaż, obcisłe ciuchy, gadżety. Wszystko po to, żeby inni widzieli, podziwiali, zazdrościli. Selfi, dzióbek, lajki, pochlebne komentarze i duma / próżność wywindowane. Plan na dzień wykonany. 

Czy opinia innych ma aż taki wpływ na nas, na nasz humor, zachowanie? No niestety większość z nas ma zakodowaną w głowie potrzebę poczucia akceptacji. Tylko że jedne z nas zadowalają się komplementem i wypinają dumnie pierś do przodu, a inne dostrzegają tylko negatywne cechy swojej osoby. Dlaczego tak jest? Bo wszędzie bombardowane jesteśmy szczupłymi, opalonymi dziewczynami o długich nogach, długich włosach, z nienagannym makijażem i w super modnych stylówkach. I jak tu być 'normalną' kobietą z biustem, tyłkiem, biodrem i grubszą nózią? Trudno. Ale da się. Jeśli masz przy sobie kogoś, kto cię akceptuje z boczkami, dodatkowymi kilogramami i namawia cię na pizzę do wieczornego seansu, którą zagryzacie czekoladą, a następnego dnia wspiera cię podczas codziennych ćwiczeń. Da się! I wtedy nie trzeba obsesyjnie unikać cukru, ćwiczyć każdy mięsień i tęsknie patrzyć na rurki, w które przecież kiedyś się wbijesz... A przede wszystkim zapytaj siebie: dla kogo chcesz być piękna? I jeśli odpowiadasz: dla siebie, to wszystko jest ok. Ale jeśli odpowiadasz: dla siebie, ale patrzysz i czekasz na reakcje innych, to już nie jest 'dla siebie'...

A na koniec powiem tylko, że nie ma w tym nic złego, nic nadzwyczajnego, że czasem czujesz się piękną księżniczką, a czasem małą ropuchą, ze chcesz być szczupła i zjadasz tabliczkę czekolady na pocieszenie po ciężkim dniu. W końcu my kobiety jesteśmy nielogiczne, a wszystkiemu winne są hormony.





2 komentarze:

  1. Dawno temu byłam piękna i szczupła i ..... Teraz jestem w takim wieku gdzie mi kilka kilogramów więcej nie przeszkadza (są plusy - nie mam jeszcze zmarszczek, no i biust jakiego daaawno temu nie miałam) a tak poważnie to polubiłam siebie taką jaka jestem.
    Miłego weekendu życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto! Jak Ty trafiłaś na ten stary wpis?!? Ja też od jakiegoś czasu nauczyłam się lubić siebie - nawet swoje siwe włosy polubiłam ;) Choć nie ukrywam, że czasem mam gorszy dzień, to jednak lubię to, co widzę w lustrze ;) Siła jest kobietą ;) Pozdrawiam

      Usuń

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger