11/18/2013

Paryż-Manhattan, Londyn i L.A.


Ostatnio trochę tych filmów obejrzałam. Jedne przez przypadek (podobieństwo tytułów), inne z premedytacją i poziom satysfakcji jest średni. Zacznę od wizyty w Paryżu.

Nie za bardzo rozumiem skąd w tytule pojawił się Manhattan, ale może mało pojętna jestem. Nieważne. Ważne, że film Sophie Lellouche, w którym Woody Allen fizycznie jako człowiek, aktor z krwi i kości gra niewielki epizod jest przesiąknięty filozofią i życiowymi mądrościami reżysera. Podoba mi się ten dialog pomiędzy główną bohaterką a Woodym, który ma dobrą radę na każdą okoliczność. Dodatkowo fascynacja Alice jego filmami powoduje, że w jej życiu stają się one terapią na każdą dolegliwość. Film o dość przewidywalnym przebiegu fabuły, ale nie jest to kino psychologiczne, tylko komedia romantyczna. W każdym razie 'Paryż Manhattan' to w sam raz coś lekkiego na jesienne wieczory.


Na jedną noc przeniesiemy się teraz do Londynu wraz z filmem 'Nie zapomnij o mnie' (Forget me not, 2010). Film ten obejrzałam, bo chciałam zobaczyć niemiecki film biograficzny 'Nie zapomnij mnie', 2012. No cóż - stało się. 'Nie zapomnij o mnie' to dramat o ludziach, którzy mają swój sekret. Powstrzymuje ich to od pełnego zaangażowania w relacje z innymi. Poznają się pewnego wieczora zupełnie przypadkiem i spędzają ze sobą całą noc spacerując po Londynie i odkrywając powoli siebie nawzajem. Iskrzy pomiędzy nimi od początku, ale relacja ta nie jest łatwa. W końcu oboje mają swoje doświadczenia... Film ogólnie sympatyczny. Romantyczne gesty przeplatają się z desperackimi i wydumanymi kłótniami o nic, ale wiadomo jest, że dobrego zakończenia nie będzie... Jest jedna scena: impreza, na której wszyscy tańczą, ale nie słychać muzyki. Chaotyczny ruch ciał, szum nóg o podłogę i rozmów gdzieś w tle. Okazuje się, że każdy tańczy to, na co ma ochotę z własnymi słuchawkami w uszach. Ciekawy pomysł na dyskotekę, w której można spokojnie porozmawiać ;)


I na koniec wizyta w Los Angeles na wzgórzach Hollywood wraz z gangiem Bling Ring. Obejrzałam ten film ze względu na Emme Watson. Historia nastolatków oparta na faktach jest... jest...  No jednym słowem nie da się tego ująć. Nie dlatego, że film mnie jakoś specjalnie zachwycił, bo wręcz odwrotnie. Byłam rozczarowana, bo zabrakło mi tam żywych emocji. Bohaterowie robią te włamy, jakby szli na do cioci na imieniny: lekkie znudzenie, nutka napięcia, bo może jednak coś fajnego się wydarzy i nic poza tym. Nawet ich radość i ekscytacja są jakieś płaskie. Po obejrzeniu tego filmu nasunęły mi się dwa wnioski. Po pierwsze: jakie te gwiazdy są głupie. Mają tyle kasy, jeżdżą z całymi zastępami bodyguard-ów, a posesji nie pilnuje nawet alarm! A drugi wniosek: do czego zdolne są znudzone dzieciaki puszczone samopas. No już dom Nicki to jest jakiś absurd. Lekcje według filozofii sekretu?!  Serio?! Takie rzeczy tylko w Ameryce...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam

Copyright © Tyci Kraft , Blogger