
Jeśli jeszcze raz usłyszę: 'posłuchaj mnie, ja ci dobrze radzę', to zacznę śpiewać głośne la-la-la z palcami w uszach! Co ludzie mają z tymi radami?! Co takiego skłania ich do doradzania? A może raczej, co takiego jest w ludzkiej naturze, co popycha nas do wygłaszania porad, rad i dzielenia się swymi doświadczeniami?
Mówi się, że 'dobre rady zawsze w cenie' lub że 'dobre rady się nie starzeją'. Ale kto ocenia, czy dana rada jest dobra akurat dla mnie? Może pozwólcie, że sama to ocenię! Owszem, czasem zwracamy się do kogoś po radę. Może żeby poznać spojrzenie na zagadnienie z innej perspektywy. Nie oznacza to jednak, że ktoś ma za nas decydować, że będziemy podążać wskazaną dobrymi radami drogą. Czasem radzimy się, żeby podzielić się odpowiedzialnością za konsekwencje podjętej decyzji. 'W końcu tak mi radziliście, i co?!' A czasem szukamy po prostu rady i wsparcia u osób mądrzejszych, u autorytetów. W końcu od tego są lekarze, adwokaci i inni tacy, którzy spędzili dużo czasu na studiach nad książkami, a przynajmniej chcemy w to wierzyć.
Adrenalina jednak mi się podnosi, kiedy słyszę te wszystkie życiowe mądrości z ust osób rozmaitych (albo czytam jakieś wypociny przesycone absolutna i nie zmącona pewności posiadania jednej, jedynej racji). A jeszcze od kiedy zaszłam w ciążę, to już w ogóle! Niektórzy rzucają jakieś rady, choć sami nie wiedzą dlaczego powinnam lub nie powinnam tego czy tamtego. A już najbardziej wkurzają mnie rady typu 'musisz...'! Nic nie muszę do cholery! Ani teraz, ani nigdy wcześniej! Muszę oddychać, żeby nie paść trupem, ale poza tym nie muszę nic! Albo takie wpieranie, że 'na pewno...'. 'Na pewno przytyjesz jeszcze sto kilo!', 'na pewno przez pierwszy tydzień nie zmrużysz oka i musisz wynająć panią Gienię do sprzątania twojego przybytku', 'nie jaraj się tak tym wszystkim, bo jak się urodzi, to dopiero zobaczysz!'. A wszystko podszyte pesymizmem, czarnymi wizjami, jak to strasznie zapowiada się od teraz moje życie! Ludzie! Ja wiem, że opieka nad niemowlęciem (a potem dziecięciem co roku w innym wieku), to nie spacerek po parku w słoneczny dzień! Ale decyzję o byciu rodzicem podjęliśmy świadomie, nie byliśmy pijani ani na prochach! Mam prawo się 'jarać' małymi ciuszkami i zdjęciem 3D mojego krasnala. Mam prawo jeść to, na co akurat mam ochotę - skoro przed ciążą to robiłam, to czemu miałabym sobie odmówić czekolady akurat teraz?! I mam prawo być czasem zmęczona i nie taka perfekcyjna, co nie znaczy, że muszę od razu zatrudniać całą armię do usługiwania mi i podcierania tyłka mojemu potomnemu!
Dlatego nie czytam już poradników, forów i nie słucham rad. Jak będę chciała coś wiedzieć, to zapytam, a póki co proszę sobie łaskawie te wszystkie rady... Bo ja jestem fanką powiedzenia, że 'dobrymi radami, to piekło jest wybrukowane'!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam