Znacie to powiedzenie? To ja dodam jeszcze do tego, że leniwy robi trzy albo i cztery razy ;) Ale od początku...
Ostatnio trochę skarżyłam się na moją maszynę. Dziś na chłodno, po przerwie wywlekłam ją z szafy i usiadłam przed nią. Poprzednim razem poległam na zaplanowanej maleńkiej kosmetyczce, a co z resztą moich pomysłów?! I doszłam do wniosku - bardzo filozoficznie - że maszyna to maszyna, a winny jest niecierpliwy człowiek. Najczęściej chciałam szybko, szybko! A przecież szycie to nie wyścig tylko swego rodzaju sztuka! ;) I na początek, na zgodę z Łucznikiem podwinęłam dwie pary spodni i uszyłam podkładki na stół.
Materiał dostałam od Babci. To była stara ściereczka kuchenna, a może jakiś bieżnik na stół...? Nie wiem, ale spodobało mi się zestawienie kolorowych pasów, splot i
taki trochę podniszczony wygląd tkaniny.
Z jednego kawałka materiału powstały trzy kolorowe podkładki. No i po raz kolejny stara rzecz dostała drugie życie :) A potem wzięłam się za nieszczęsną kosmetyczkę. I tak powoli, do przodu i się udało.
Kosmetyczka jest dwuwarstwowa, dzięki czemu w środku nie ma szwów, ani nitek.
No i dumna jestem z siebie. Maszyna czeka na stole na jutrzejsze szycie, a mnie w głowie mnożą się kolejne pomysły. Ale na dziś wystarczy - dobranoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam