
Są pewne symbole. Jedne oficjalne, inne mniej. Dla jednych coś jest ważne, niesie ze sobą jakiś przekaz i ładunek emocjonalny. Coś, co jest niemal świętością, jak te jabłka w Seksmisji, a inny zapyta: "te psiary, święte?" Nie będzie to tekst o wielkich wartościach. Nie będą to rozważania patetyczne. Rozczarowani?
Będzie to tekst o pewnej kampanii reklamowej, która sprawiła, że plushciły mi nerwy... tak trochę. W sumie trochę bardziej. Ale do rzeczy. Ja już nie wnikam w cały świat reklamy, 'chłytów matetingowych' i wszystkich tych pomysłów czasem kosmicznie absurdalnych, że zastanawiam się, czy pomysłodawcy są aż tak głupi i płytcy, czy za takowych mają nas - odbiorców. Ale ta jedna kampania... uhhhhhhh! Jak można było zbezcześcić postać pluszowego misia, który dla mnie - może uznacie mnie za infantylną - jest symbolem dzieciństwa, jakiejś takiej niewinności i takiego "ciepełka". A w tej reklamie miś pije wodę z akwarium na kaca i łapie dziewczyny za tyłek?! Oż w mordę misia, że tak zaklnę! Skoro tam jacyś geniusze, jakaś elita polskiego świata reklamy (bo nie wątpię, że to pewnie jakaś największa agencja się tym zajęła) kminiła jak tu dla wielkiej sieci przepchnąć nowy produkt, to mogli być bardziej oryginalni i wymyślić coś swojego, coś plushowego, ale dlaczego od razu misia?!
Czepiam się? Plushowy miś nie jest taki bardzo misiowy? Jest! Mimo wszystko za bardzo przypomina mi mój symbol dzieciństwa. Bo na przykład Mr.Oizo potrafił wymyślić swojego bohatera! A naszym "pomysłowym robotkom" zabrakło niestety wyobraźni, kreatywności... Dlatego reklamy omijam ostatnio jeszcze szerszym łukiem niż dotychczas. I tej wersji będę się trzymać!
Pozdrawiam i żegnam dziś słodko misiową piosenką "...Miś ma uszy do targania, po to misiem jest, żeby mieć coś do kochania i wytarcia łez."

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
witaj na moim blogu! dziękuję za odwiedziny :) będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) pozdrawiam